Fala, czy tsunami akceptacji?

Jak powszechnie wiadomo Bitcoin to chwilowa moda, bańka spekulacyjna, pseudowaluta nie mająca praktycznego znaczenia i zastosowania. Ponieważ powyższe prawdy objawione zostały znacznej liczbie internetowych ekspertów, najpewniej nie podlegają one dyskusji. Tym bardziej zadziwiającym jawi się fakt, że rozliczne głąby na całym świecie decydują się na przyjmowanie płatności w tej parodii waluty, nie licząc się z przeogromnym ryzykiem utraty swych pieniędzy, nieobecnym przecież w przypadku walut znanych i lubianych. Ale do faktów…

W mieścinie Greeley w stanie Colorado (USA) pewien dżentelmen o nazwisku Shahzad Sarwar postanowił, że jego stacja benzynowa będzie sprzedawać paliwo za Bitcoiny. Co więcej, nieco tego paliwa udało mu się sprzedać. Jak sam przyznaje w wypowiedzi dla CoinDesk, kupił ową stację w napadzie głupoty. Wydaje się, że napad ów go nie opuścił – nie dość, że akceptuje płatności w niby-pieniądzu, którego wartości nie gwarantują nie tylko Stany Zjednoczone, ale nawet Burkina Faso, to jeszcze stara się zniweczyć dziesiątki lat starań swego kraju by ściągać ropny podatek dolarowy z całego świata. Strach pomyśleć, co by się mogło stać, gdyby giełdy paliw zaczęły się rozliczać w walucie będącej jedynie miernikiem wartości, a nie instrumentem geopolitycznym.

Wszyscy wiemy, że zamiłowanie do hazardu jest oznaką głupoty (poza zamiłowaniem właścicieli kasyn do strzyżenia idiotów). Rynek hazardu online szacowany jest obecnie na około 30 miliardów USD i nie zapowiada się, żeby obecna tendencja wzrostowa się odwróciła. Potwierdza to starą maksymę, że średni poziom inteligencji populacji jest wartością stałą, tylko ludzi przybywa. Wracając jednak do tematu Bitcoina – ci którzy w grach hazardowych wygrywają (właściciele kasyn) nie obawiają się niestabilności niby-pieniądza, przeciwnie, coraz więcej kasyn go akceptuje. Nie powiemy Wam jednak które (a są to duże kasyna), bo nasze Państwo dba o swych obywateli i chroni ich przed zrobieniem sobie krzywdy zakazując reklamy hazardu. I bardzo dobrze, gdyby jeszcze podchodziło do ochrony przed głupotą bardziej drobiazgowo…

O ile można wybaczyć krótkowzroczność pompiarzowi z Colorado, wybaczyć pazerność właścicielom kasyn, o tyle wymiana całkiem niezłej bryki na istniejący wirtualnie niby-pieniądz to już szczyt. Wyobraźcie sobie, że są ludzie gotowi sprzedać Lamborghini Gallardo LP 550-2 Spyder za 310 tych nieistniejących monetek. Dorzucą jeszcze kultowego DeLorean DMC-12 za 24 monetki i nówkę Land Rovera za parę następnych. A jak bańka pryśnie to zostaną z niczym. Tacy ludzie powinni mieć prawny zakaz nie tylko sprzedaży, ale nawet zbliżania się do tych cacek.

Epidemia krótkowzroczności rozciąga się jednak dużo dalej. Wszyscy wiemy, że informatycy wymyślili Bitcoina i napompowali jego bańkę, żeby mieć na nowe procki i karty graficzne. Niestety, nawet wśród tych geniuszy przebiegłości zdarzają się tacy mniej rozgarnięci. Serwis App.net jest gotów dopuścić zbieranie funduszy dla developerów poprzez swoją platformę właśnie w Bitcoinach. Wielu programistów i developerów już korzysta z możliwości dotacji w tej śmiechu wartej walucie. Co gorsza, kilka portali crowd-fundingowych akceptuje już w zbieranie ten sposób funduszy. Żałosne… ale to jeszcze nie koniec.

Są ludzie, którzy sporo w życiu osiągnęli. Dla przykładu jeden z nich przebrał się za stewardesę nie goląc brody. Stewardesę we własnym samolocie, własnych linii lotniczych. Ponieważ zwykłe samoloty latają względnie nisko, zbudował sobie coś co lata wyżej. Nazwał to SpaceX. I to lata w kosmos. Richard Branson, bo o nim mowa, jest gościem którego można podziwiać choćby za inwencję i żyłkę do robienia interesów. Owa żyłka mu chyba jednak ostatnio pękła, bo zdecydował się przyjmować Bitcoiny za możliwość wycieczki wspomnianym SpaceX na orbitę naszej planety. Wyobraźcie sobie – maszyna za miliardy zielonych, paliwo za setki tysięcy, a on daje możliwość przelecenia się tym cudem za coś co istnieje w Internecie i wyobraźni naiwniaków (ponoć sześciu z nich już kupiło bilet). Jeśli powyższe nie spowodowało utraty szacunku dla zdolności biznesowych Richarda, to może sprawi to wiadomość, że wypowiedział się on przy okazji forum ekonomicznego w Davos twierdząc, że Bitcoin to przyszłość. Szef J.P. Morgan, do którego pełnej zdrowego sceptycyzmu wypowiedzi o Bitcoinie odniósł się Branson, zapewne nie mógł powstrzymać śmiechu. W końcu jego bank lepiej wie, czym jest pieniądz, bez tej wiedzy nie byłby w stanie doprowadzić do globalnego kryzysu. Branson to fajny gość, ale może lepiej by było oddać jego przedsięzięcia pod zarząd komisaryczny, zanim doprowadzi je do ruiny, zamieniając kapitał na bezwartościowe, wirtualne mrzonki.

To oczywiście nie koniec smutnych wieści. Transakcje z użyciem pieniądza-widma zaczynają akceptować również portale aukcyjne. Dla przykładu Overstock.com – wyceniany na 1.1 miliarda dolarów biznes wkrótce będzie wart grosze, zaczął bowiem akceptować płatności w kryptowalutach. Krótkowzroczność? Głupota zarządu? Może agent konkurencji na stanowisku prezesa? Trudno wyczuć. Gorzej, że eBay również czyni nieśmiałe kroki w kierunku podobnych transakcji (Angielski oddział nawet już to zrobił), miejmy tylko nadzieję, że szybko się opamiętają.

A może chcesz wykształcenie za friko? Wystarczy, że masz trochę tych niby-pieniędzy i trochę czasu. Jedź do Uniwersytetu w Cumbrii w Wielkiej Brytanii. Przyjmą Cię tam z otwartymi ramionami. Ciekawe tylko, jak zapłacą wykładowcom, ewentualnie jak długo będą oni chcieli pracować charytatywnie. Jak widać, poziom wiedzy i rozsądku kadry naukowej może być żenująco niski mimo wszystkich tych literek przed nazwiskiem. W tej całej paranoi są też pozytywne akcenty. Znana z działań – nie bójmy się tego określenia – sabotażowych organizacja WikiLeaks, zmuszająca kierowanych patriotycznymi pobudkami polityków i urzędników wielu krajów do tłumaczenia się jak i dlaczego działają dla dobra nas wszystkich, akceptuje dotacje w Bitcoinach. I dobrze, bańka pęknie i pozbędziemy się za jednym zamachem niby-walut i wyżej wymienionych wichrzycieli.

Na koniec tych nieszczęść informacja dla dorosłej części czytelników. Od teraz za wirtualne panienki możesz już płacić wirtaulnymi pieniędzmi. Porn.com i naughtyamerica.com, dwaj giganci w swojej dziedzinie chcąc pogłębić kryzys w swojej branży wprowadzili płatność bitcoinami. Niestety odniesli odwrotny efekt od zamierzonego i jak na złość, klientów przybyło a zyski znacznie wzrosły.

Cała ta sytuacja napawa niemałym niepokojem. Nie chodzi bowiem jedynie o tę śmieszną mrzonkę krypto-walutową, problem jest szerszy. Gdzie podział się stary, stabilny świat? Jego niezmienne wartości, zaufanie do polityków, banków, pieniądza. Co się zmieniło, gdzie popełniono błąd? Co powoduje, że są ludzie skłonni używać pseudo-waluty, której wartości nie gwarantuje żaden rząd, bezpieczeństwa żaden bank, a wiarygodności to już absolutnie nikt. Której nie można wypłacić w bankomacie i poczuć pod palcami faktury banknotu. I najważniejsze pytanie – kiedy to wariactwo się skończy? Zanim tytułowe tsunami wywoła szkody nie do naprawienia.

Tekst jest ironią dedykowaną “specjalistom” z dziedziny ekonomi twierdzącym, że bitcoin jest tylko zabawką.

Autor MM

Źródło:

Newsletter Bitcoin.pl