za
polski rząd

Jak psuto w przeszłości pieniądz w Polsce. Część 18. III RP

Binance Launchpool

W naszej poprzedniej części doszliśmy do momentu, gdy PRL upadł. Udowadnialiśmy, że za przełomowymi decyzjami ekonomicznymi stała jeszcze “stara” władza w postaci PZPR, a nie politycy wywodzący się z “Solidarności”, jak lubi się nam dziś w III RP tłumaczyć. To nie teoria spiskowa, tylko suche, wręcz nudne fakty. Co jednak działo się dalej?

Później na arenę dziejów III RP wszedł Leszek Balcerowicz. Dlaczego właśnie on? Ponoć nikt inny nie chciał podjąć się zadania ratowania gospodarki. Przed nim resort finansów w rodzącym się rządzie Tadeusza Mazowieckiego mieli objąć kolejno: Witold Trzeciakowski i Cezary Józefiak. Mało mówi się też w polskiej historii o Jeffrey’u Sachsie, zagranicznym doradcy, który inspirował Balcerowicza. To jednak temat na inny artykuł…

“Noname” na czele ministerstwa finansów III RP

W momencie nominacji ten ostatni był niemal nieznanym opinii publicznej ekonomistą ze Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie. Nie były jasne jego poglądy polityczne i ekonomiczne, bowiem w PRL – jak wszyscy naukowcy – oficjalnie był fanem socjalizmu. Okazało się, że w rzeczywistości nocami zaczytywał się w nielegalnych wydawaniach “Wolnego wyboru” Miltona Friedmana.

Tyle że poglądy Friedmana znacznie odbiegały od tego, co “Solidarność” i sam Lech Wałęsa obiecywali Polakom. III RP miała być czymś na miarę “trzeciej drogi” – czym “lepszym od kapitalizmu”. Oczywiście okazało się to mrzonką.

Fakty czy mity?

III RPBalcerowicz postanowił poddać gospodarkę terapii szokowej. I tu – w zależności od interpretacji – pojawiają się ogromne rozbieżności w ocenie. Jedni stawiają ówczesnemu ministrowi pomniki. Inni krytykują i wytykają, że był tylko marionetką zagranicznego kapitału. Jeszcze inni są zdania, że jego pomyły były tylko ewolucją zmian, za jakimi stał już PZPR.

Wszyscy za to przyznają, że Balcerowicz słusznie pozwolił zamykać nierentowne państwowe przedsiębiorstwa. Ponadto zakazał finansowania deficytu budżetowego przez NBP i wprowadził jeszcze parę ułatwień dla firm. Poza tym pojawiły się niepopularne decyzje: wprowadził popiwek (podatek od “nadmiernych wynagrodzeń”) i nałożył na przedsiębiorstwa handlujące z zagranicą obowiązek odsprzedaży NBP dewiz po sztywnym kursie. Umożliwił też stworzenie systemu zasiłków przy zwolnieniach grupowych. Ustanowił także tzw. “kotwicę antyinflacyjną” – sztywny kurs złotówki do dolara (9500:1) na okres od stycznia 1990 r. do maja 1991 r. Ponadto wystąpił o pomoc do MFW i podjął rozmowy z Klubem Paryskim i Klubem Londyńskim w sprawie odroczenia spłat kredytów.

Podsumowując: dla jednych będą to wielkie zmiany, inni są zdania, że to tylko korekty obranego wcześniej kursu. Ci drudzy mają swoje argumenty opierające się na tym, że zadłużenie w tym czasie nie spadło, zaś hiperinflacja pojawiła się dopiero, gdy Balcerowicz stanął na czele resortu. Sama gospodarka nie została zaś urynkowiona przez rząd Mazowieckiego, ale – jak pisaliśmy w poprzedniej części – jeszcze za rządów PZPR.

Długi

Jak wyglądał stan zadłużenia Polski? W 1989 r. wynosił on 40 mld dolarów. Była to oczywista pozostałość po PRL. Jak długo spłacaliśmy te pożyczki? Aż do 2009 r.!

Jeśli jednak uważacie, że to koniec zadłużania kraju, myliście się. Tyle że po 1989 r. zmienił się proces tego zjawiska. Zamiast brać pożyczki – jak robili to socjaliści z PZPR – III RP zaczęła emitować obligacje. Do 2002 r. nie cieszyły się one dużą popularnością, ale po tym okresie widać już wzrost popytu, a przez to też skok zadłużenia. W 2010 r. wyniosło ono już 93 mld USD, choć dekadę wcześniej było to… 10 mld USD! Z kolei w 2019 r. państwowy długu publiczny wyniósł już 1 bilion 5,26 mld zł. Co znamienne, tego typu dług – wynikający z obligacji – można “rolować”, czyli spłacać nowymi emisjami papierów wartościowych.

Waluta

Jak wiadomo, w 1992 r. na mocy Traktatu z Maastricht faktycznie powstała Unia Europejska (UE). Wydarzenie zbiega się więc niemal z upadkiem bloku wschodniego, ZSRR i przejęcia wpływów Zachodu w krajach, które był wcześniej sojusznikami Związku Radzieckiego. Warto zauważyć, że ostatecznie przystąpienie Polski do Unii Europejskiej także zbiega się częściowo z skokiem popytu na obligacje naszego kraju. Czy to dobrze? Z jednej strony tak, bowiem oznacza to wzrost zaufania do Polski. Z drugiej – można odnieść wrażenie, że zadłużenie to nie zawsze jest inwestowaniem w rozwój i inwestycje. Na innowacyjność i badania wydaje się nieco ponad 1 proc. budżetu, co jest fatalnym wynikiem.

Wróćmy jednak do wzrostu możliwości zadłużania kraju. Zauważmy, że wcześniej na podobną nonszalancję pozwalały sobie Grecja czy Hiszpania. Dlaczego tak ochoczo pożyczano tym państwom pieniądze? Bowiem liczono na to, że w razie kryzysu to bogate kraje północnej UE (np. Niemcy) oddadzą te długi w imię ratowania członków UE. Wszyscy dziś wiemy, jak się to skończyło. Czy Polska ma podążać tym szlakiem?

Denominacja

III RPPowróćmy jeszcze do lat 90. W 1991 r. kurs złotego został zdewaluowany z poziomu 9500 zł za jednego dolara to 11 100 zł za 1 USD. Usztywniono go względem koszyka pięciu walut. W październiku wprowadzono też system codziennej dewaluacji. Tempo spadku kursu ustalono na 1,8 proc. miesięcznie. System ten działał aż do 1997 r. Potem przez około dwa lata kurs był już tylko częściowo sterowany, zaś 12 stycznia 1999 r. kurs złotówki oparto na popycie i podaży.

Wcześniej, 1 stycznia 1995 roku, wprowadzono do obiegu też nowe pieniądze. Po denominacji nowy 1 złoty był równowartością 10 000 zł starych. Wróciły grosze. Stare pieniądze były jednak w obiegu jeszcze do 1 stycznia 1997 roku. Było to ostatnim krokiem w walce z hiperinflacją. Dla zobrazowania: w 1994 r. miesięczne pensje oscylowały w granicach 10-20 milionów złotych; za gazetę płacono 5 do 10 tysięcy złotych; litr mleka kosztował ponad 5 tysięcy zł; kilogram cukru blisko 10 tysięcy zł; cena wódki wahała się między 70-80 tys. zł.

Co dalej?

To koniec naszej opowieści. Jak pokazuje ona, waluta narodowa nie jest najlepszym możliwym środkiem do przechowywania oszczędności. I to niemal niezależnie od okresu! Pieniądz był bowiem psuty niemal od samego początku powstania scentralizowanej władzy. O ile początkowo można było to tłumaczyć jeszcze brakiem kruszców w obiegu, co stanowiło bolączkę całej średniowiecznej Europy, aż do czasu odkryć geograficznych, tak później był to już proces, który pomagał władcom bogacić się kosztem poddanych.

W pewnym sensie osobą kwestią pozostaje wiek XVII, kiedy Rzeczypospolita Obojga Narodów wyniszczona zarówno wojnami, jak i ze słabnącą gospodarką (co było przyczyną spadku cen zboża), biła coraz to słabsze monety, by opłacać wojska.

Przełomem było z kolei wyemitowanie pierwszej waluty fiducjarnej za czasów Powstania Kościuszkowskiego. Może późniejsze polskie eksperymenty z fiatami nie zawsze były nieudane, ogólnie jednk sama idea pieniądza bez pokrycia wprowadziła historię inflacji w nowym etap. Odkąd wartość waluty jest oparta tylko na wierze w niej, ułatwia to dodruk przez bank centralny i polityków.

W jakim kierunku podążamy? Czy w Polsce zostanie ostatecznie za parę lat wprowadzone euro? Na te pytania może postaramy się odpowiedzieć w innych artykułach z naszego edukacyjnego cyklu.

Bitcoina i inne kryptowaluty kupisz w prosty i bezpieczny sposób na giełdzie zondacrypto.

Tagi
Autor

Na rynku kryptowalut od 2013 r. Współorganizowałem pierwsze w Polsce konsultacje społeczne w Sejmie dotyczące technologii blockchain, a także Polski Kongres Bitcoin, w ramach którego wystąpił Andreas Antonopoulos. Współpracowałem z posłami na Sejm RP, w celu przygotowania interpelacji na temat takich kwestii jak: kryptowaluty, CBDC czy technologia blockchain. Interesuje się historią, ekonomią, polityką i oczywiście technologią blockchain.

Newsletter Bitcoin.pl

Więcej niż bitcoin i kryptowaluty. Najważniejsze newsy i insiderskie informacje prosto na Twój email.

Dbamy o ochronę Twoich danych. Przeczytaj naszą Politykę Prywatności