Inflacja w Polsce rośnie. Co czeka nas w przyszłości?

Poznaliśmy nowe dane dot. inflacji w Polsce. Okazuje się, że ceny znów rosną w większym tempie. Czy więc jesteśmy już skazani na rosnące koszty życia?

Inflacja w Polsce znów rośnie

W tym tygodniu poznaliśmy najnowsze dane dot. inflacji w Polsce. Ta w lipcu wyraźnie wzrosła – znalazła się na poziomie 4,2 %. Małym pocieszeniem jest to, że obecne szacunki Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) są tylko wstępne (to tzw. szybki szacunek). Ostateczny wynik nie będzie mocno różnił się od obecnego.

By w pełni pojąć, w jakim miejscu się znaleźliśmy, wystarczy dodać, że w czerwcu br. inflacja wyniosła tylko 2,6%. Wydawało się więc, że bestia została ujarzmiona. Kto więc wypuścił ją z klatki?

Inflacja rośnie ponownie przez podwyżkę cen nośników energii – i to o blisko 12%! To zaś jest efektem decyzji rządu. Chodzi o “zdejmowanie” tarcz antyinflacyjnych, co przekłada się na wzrosty cen energii elektrycznej, gazu ziemnego i energii cieplnej. Zdaniem ekonomistów podnosi to inflację konsumencką (CPI) o 1,3-1,5 pkt. procentowe.

Do tego może dochodzić kwestia, że mamy sezon urlopowy, więc po prostu więcej wydajemy, zwiększając tym samym cyrkulację pieniądza, co też przekłada się na wzrosty cen.

To wina polityków?

By w pełni pojąć problem z inflacją, trzeba cofnąć się w czasie o parę lat. I wejść na poletko polityki.

Na poniższym wykresie widać wyraźnie, że inflacja pod koniec rządów koalicji PO-PSL była na ujemnym poziomie. GUS rejestrował więc deflację. Przełom nastąpił w momencie przejęcia władzy przez Zjednoczoną Prawicę. Ceny zaczęły rosnąć na przełomie lat 2016/2017. Powód?

By odpowiedzieć na powyższe pytanie, należy wiedzieć, jak generuje się inflację. Ta powstaje, gdy na rynku pojawia się nadpodaż pieniądza, którą to rynek nie jest w stanie “połknąć”. Efektem są podwyżki cen. Rząd Zjednoczonej Prawicy wprowadził zaś w 2016 r. program 500+. Ten wystartował dokładnie 1 kwietnia 2016 r. Początkowo świadczenie przysługiwało od drugiego dziecka (miało podnieść dzietność). Od 1 lipca 2019 roku już na każde dziecko.

Zmiana była niestety efektem licytacji, jaka wytworzyła się na scenie politycznej. Już na początku 2016 r. Platforma Obywatelska zaproponowała, że da Polakom więcej – 500 zł miesięcznie na każdego potomka. Sejm przegłosował taki pomysł pod trzech latach.

Do 500+ (dziś już 800+) doszły i inne programy socjalne (m.in. 13. i 14. emerytura). Wszystko to napędzało gospodarkę, ale też inflację.

Przełom nastąpił w momencie wybuchu pandemii COVID-19. Rząd wprowadził lockdowny, zamroził gospodarkę, która przestała pracować. Jednocześnie jednak wprowadzono tarcze antykryzysowe. Pracownicy firm, które nierzadko nie pracowały, otrzymywali wynagrodzenia. Nie mieli jednak, gdzie wydawać pieniędzy, bowiem zamknięto lokale usługowe, gastronomiczne i sklepy stacjonarne. Gdy po dwóch latach doszło do pełnego odmrożenia gospodarki, wzrosła cyrkulacja pieniądza (środków, jakie konsumenci skumulowali podczas lockdownów) i inflacja wystrzeliła (rosła już zresztą w czasie lockdownów – te okresowo przerywano). ATH wyrysowano przy okolicach 18%!

Oczywiście, z czasem sytuacja zaczęła się normalizować. Tyle że było to też efektem kolejnych tarcz, m.in. zerowego VAT-u na wybrane produkty i dopłat do energii. Gdy rząd koalicji PO-Trzecia Droga-Lewica zdjął te ograniczenia, inflacja znów zaczyna rosnąć.

Przed nami zapewne jeszcze miesiące inflacyjnej wspinaczki. Pytanie, jak rządzący w końcu stłumią owe wzrosty. Możliwe, że konieczne będą dalsze podwyżki stóp procentowych.