FTX wydało przez 9 miesięcy 40 mln USD na luksusowe hotele, jedzenie i loty

FTX wydało 40 milionów dolarów na jedzenie, loty i hotele. I to w ciągu zaledwie 9 miesięcy.

FTX wydało majątek na jedzenie i podróże

Jak wynika z akt sądowych, FTX wydało oszałamiającą sumę pieniędzy na zakwaterowanie pracowników w luksusowych hotelach, loty i jedzenie. W ciągu dziewięciu miesięcy przed upadkiem giełdy kosztowało to spółkę 40 mln USD.

Ponad 15 milionów dolarów przeznaczono na mieszkanie w luksusowych hotelach, z czego 5,8 miliona dolarów wydano w hotelu Albany. Jest to luksusowy ośrodek, w którym Sam Bankman-Fried mieszkał w swoim apartamencie za 30 milionów dolarów aż do jego aresztowania. Około 3,6 miliona dolarów trafiło na konto Grand Hyatt, czterogwiazdkowego hotelu, który gościł w marcu brytyjską rodzinę królewską. W pięciogwiazdkowym ośrodku Rosewood wydano “tylko” 800 000 dolarów.

Ponadto, zgodnie z dokumentami, prawie 7 milionów dolarów wydano na posiłki i rozrywkę, z czego około połowę na usługi cateringowe. Prawie 4 miliony dolarów przeznaczono na loty, a ponad 500 000 dolarów na opłaty pocztowe i usługi kurierskie.

Według londyńskiego Financial Times (FT) FTX zawarło nawet umowę z przewoźnikiem lotniczym, aby w ten sposób realizować zamówienia z Amazon z magazynu w Miami. Powód? Gigant handlu elektronicznego nie dostarczał towarów na Bahamy.

Kretyńsko nieefektywne

FT dodało, że firma zapewniła również pracownikom Bahamów „flotę samochodów”, do tego “pełne pokrycie kosztów podróży do dowolnego biura na całym świecie”.

Już w grudniu media pisały o tym, że FTX wydawało masę pieniędzy na luksusowe usługi. Była pracowniczka firmy określiła to wszystko jako “kretyńsko nieefektywne”.

Giełda przekazała również liczne darowizny na rzecz lokalnych organizacji charytatywnych na Bahamach. Według doniesień lokalnych mediów z 8 stycznia, pojawiły się jednak spekulacje, że niektóre z tych podmiotów będą musiały zwrócić te środki. Pisaliśmy o tym w tym miejscu.

Sam Bankman-Fried pozostaje obecnie w areszcie domowym. Wyrok w jego sprawie zapadnie zapewne dopiero w ostatnim kwartale tego roku. Grozi mu 115 lat pozbawienia wolności, czyli w praktyce dożywocie. Obecnie nie przyznaje się do winy.