Sprawdzamy, w których województwach ceny w Polsce rosną najmocniej

W drugim kwartale 2020 r. ceny w Polsce rosły średnio wolniej niż na początku roku, ale różnie wyglądało to w poszczególnych województwach.

Ceny w Polsce w poszczególnych regionach

Problemem wielu obserwatorów polskiej ekonomii jest to, że patrzą na inflację z lotu ptaka – interesuje ich tylko i wyłącznie wskaźnik dot. całego kraju. Warto zaś zwracać uwagę na to, co dzieje się na tym polu w poszczególnych województwach.

Przypomnijmy, że pierwszy kwartał 2020 r. przyniósł jednak spadek inflacji. W marcu wynosiła ona aż 4,6 proc., w kwietniu 3,4 proc., a w maju już tylko 2,9 proc. W czerwcu skoczyła ponownie do 3,3 proc.

Jak podaje GUS, w skali roku najmocniej ceny rosły w województwach małopolskim (3,9 proc.), łódzkim (3,6 proc.) i śląskim (3,5 proc.). Nadal więc ten pierwszy region pozostaje niechlubnym liderem tego typu zestawień.

W ujęciu kwartalnym najgorzej wygląda zaś województwo mazowieckie (0,8 proc.), a zaraz po nim uplasowały się pomorskie i śląskie (oba po 0,6 proc.).

Dłuższa perspektywa

Dane dot. rocznej inflacji na poziomie województw GUS-u sięgają aż początku 2016 r. Wtedy w Polsce odnotowywano jeszcze deflację.

“Również w takim spojrzeniu zdecydowanym liderem jest województwo małopolskie z 2-procentowym wynikiem. Wyraźnie powyżej średniej (1,52 proc.) plasują się także województwa lubuskie (1,84 proc.) i wielkopolskie (1,81 proc.). Na drugim biegunie od średniej najmocniej odstają śląskie (1,34 proc.), zachodniopomorskie (1,36 proc.) i dolnośląskie (1,38 proc.)”

– wskazuje bankier.pl.

Inflacja stanowi poważny problem w Polsce od ponad roku. Warto odnotować, że najprawdopodobniej pierwszym ekonomistą, który przed nią przestrzegał był prof. Krzysztof Piech (znany też z rynku kryptowalut i blokchaina). Okazuje się, że jego prognozy z zeszłego roku sprawdziły się: inflacja znajduje się już od dawna poza celem inflacyjnym NBP.

Co gorsza, obecnie Rada Polityki Pieniężnej (RPP) obniżyła jeszcze stopy proc., co w dłuższej perspektywie może dodatkowo napompować ceny w Polsce. Oczywiście władze chcą w ten sposób walczyć z obecnym kryzysem gospodarczym. Tyle że efektem może być wpadnięcie w nowe tarapaty za rok czy dwa.