Taryfy Trumpa w 2025: Czy to szaleństwo, czy sprytna strategia?

photo_2025-06-30 17.15.56

W kwietniu 2025 roku prezydent Donald Trump wywrócił światowy handel do góry nogami, wprowadzając 10-procentową taryfę na import z wszystkich krajów i jeszcze wyższe stawki dla tych z dużymi nadwyżkami handlowymi. Globalne rynki oszalały, S&P 500 zanurkował, a eksperci straszą powtórką z Wielkiego Kryzysu, porównując to do taryf Smoot-Hawley z lat 30. Średnia taryfa w USA sięga teraz 29% - najwyżej od 1900 roku!

Krytycy wróżą drożyznę, bezrobocie, a nawet recesję. Ale czy to naprawdę chaos, czy może Trump ma plan? Przyjrzyjmy się, dlaczego jego taryfy mogą być próbą naprawy systemu handlowego, który od dawna nie działa na korzyść Ameryki, i jak historia handlu od Bretton Woods po dziś dzień tłumaczy ten ruch. Cofnijmy się w czasie aby dowiedzieć się jak wyglądała sytuacja taryfowa po II wojnie światowej. Przeanalizujmy wszystkie za i przeciw tej strategii i spróbujmy wywnioskować czy jest to dobre czy złe dla światowej gospodarki.

Skąd ten zamęt? Krótka lekcja historii handlu

Wszystko zaczęło się w 1944 roku na konferencji w Bretton Woods, gdzie USA, jako lider powojennego świata, postanowiły otworzyć swój rynek, by pomóc odbudować Europę i Azję. Powstały IMF, Bank Światowy i GATT - fundamenty wolnego handlu, które miały zapewnić stabilność sojusznikom w walce z komunizmem. Ameryka stała się „kupcem ostatniej szansy”, przyjmując towary z Japonii, Niemiec czy Korei Południowej, nawet jeśli ci stosowali protekcjonizm u siebie.



W 1971 roku system Bretton Woods upadł, gdy Nixon porzucił wymienialność dolara na złoto, a USA zaczęły tracić przewagę przemysłową. W latach 80. deficyty handlowe z Japonią i Niemcami rosły, a Reagan próbował je łagodzić taryfami i umowami, jak Plaza Accord. Po upadku ZSRR w 1991 roku USA nie zmieniły strategii, choć zimnowojenne powody otwartego rynku zniknęły. Zamiast tego Clinton popchnął świat ku większej globalizacji, wprowadzając NAFTA w 1994 roku i WTO w 1995. W 2001 roku Chiny dołączyły do WTO, obiecując liberalizację, ale zamiast tego grały po swojemu - subsydia, tania waluta i zamknięty rynek dały im przewagę. USA zaczęły tonąć w deficytach handlowych, które w 2006 roku sięgnęły 760 mld USD.

W 2016 roku Trump wygrał wybory, obiecując „America First” i krytykując NAFTA oraz Chiny. W pierwszej kadencji nałożył taryfy na stal, aluminium i 360 mld USD chińskiego importu, renegocjował też NAFTA w USMCA. Biden w dużej mierze zostawił te zmiany, ale nie posunął reform dalej. Teraz, w 2025 roku, Trump wrócił z hukiem: 10% taryfy na wszystkich i nawet 50% na kraje z nadwyżkami, jak Chiny (54% z wcześniejszymi taryfami), dla niektórych towarów (np. odzież, panele słoneczne, pojazdy elektryczne) wynoszą od 7,5% do 100%, co w niektórych przypadkach podnosi łączną stawkę nawet do 245% dla określonych produktów, takich jak zabawki czy pojazdy elektryczne.

Japonia (24%) czy Korea Południowa (25%). Nawet sojusznicy, jak Wielka Brytania czy Kanada, dostali po kieszeni. Światowe giełdy straciły 5 bln USD w dwa dni, a Chiny i UE grożą odwetem. Czy to szaleństwo?

Dlaczego system już nie działa?

Po II wojnie światowej USA świadomie otwierały rynek, by wspierać sojuszników. To działało, dopóki Ameryka była gospodarczo nietykalna. Ale w XXI wieku kraje takie jak Chiny, Niemcy czy Korea Południowa wykorzystały ten system, eksportując do USA więcej, niż importują, dzięki subsydiom, niskim płacom i barierom u siebie. USA mają najniższy udział eksportu w PKB (11%) wśród dużych gospodarek, podczas gdy Niemcy (43%), Korea Południowa (38%) czy Chiny (14%) są od eksportu zależne. USA to ich główny rynek - np. 75% eksportu Kanady i Meksyku trafia do Ameryki. To daje Trumpowi przewagę: w skrócie to inni bardziej potrzebują USA niż USA ich.

Po upadku ZSRR Ameryka mogła zażądać fair play, ale zamiast tego popchnęła globalizację, wierząc, że wolny handel przyniesie demokrację i dobrobyt. Chiny jednak grały ostro, zalewając USA tanimi towarami, co zniszczyło przemysł w stanach takich jak Ohio. Korporacje i Wall Street na tym zarabiały, lobbując za status quo. Organizacje jak U.S. Chamber of Commerce walczyły z każdą próbą zmiany, bo tanie importy i zagraniczne fabryki oznaczały zyski. Nawet gdy Trump w 2018 roku wprowadził taryfy, korporacje prosiły o wyjątki, zamiast wspierać reformy.

Co krytycy mówią o taryfach?

Krytycy nie zostawiają na Trumpie suchej nitki.

  • Drożyzna dla Amerykanów - taryfy podniosą ceny importowanych towarów, od samochodów po elektronikę. Fed ostrzega przed inflacją, a media przywołują Smoot-Hawley, które pogłębiło Wielki Kryzys.
  • Wojny handlowe szkodzą wszystkim - retorsje Chin, UE czy Japonii mogą zaszkodzić amerykańskim eksporterom i globalnym łańcuchom dostaw.
  • Brak logiki - taryfy na sojuszników, jak Kanada, wydają się chaotyczne. Krytycy widzą w tym polityczny chwyt dla bazy Trumpa, a nie spójny plan.
  • Słabnące sojusze - taryfy zrażają partnerów, którzy mogą zbliżyć się do Chin lub tworzyć własne bloki handlowe.
  • Lepsze są negocjacje - problemy z Chinami czy Niemcami można rozwiązać w WTO lub z sojusznikami, zamiast działać jednostronnie.

Dlaczego Trump może mieć rację?

Mimo paniki, jest w tym metoda. Po pierwsze, stary system nie działał dla zwykłych Amerykanów, fabryki znikały, a deficyty rosły. Po drugie, negocjacje i WTO przez dekady nie zmusiły Chin czy Niemiec do zmiany. Taryfy to brutalna broń, ale zwracają uwagę. Po trzecie, krótkoterminowy ból (wyższe ceny) może przynieść korzyści, jeśli firmy przeniosą produkcję do USA lub sojusznicy zgodzą się na uczciwsze zasady. W 2018 roku taryfy Trumpa nie zrujnowały gospodarki a bezrobocie wręcz spadło. Teraz kraje już proszą o rozmowy, co sugeruje, że Trump chce użyć taryf jako karty przetargowej, a nie stałego rozwiązania.



Największym atutem USA jest ich rynek. Kraje zależne od eksportu, jak Niemcy czy Chiny, nie mogą sobie pozwolić na jego utratę. Trump gra na tej asymetrii, licząc, że zmusi partnerów do ustępstw. Były doradca Trumpa, Robert Lighthizer, mówi wprost: taryfy to jedyny sposób, by zmusić innych do gry fair.

Co dalej?

Taryfy Trumpa to ryzykowna zagrywka. Mogą wywołać recesję, jeśli świat wpadnie w spiralę odwetów. Ale mogą też zmusić do resetu zasad handlu, które od dawna faworyzują eksportowe potęgi kosztem USA. Wstępne sygnały są obiecujące: Wietnam, który zyskał na przenoszeniu fabryk z Chin, już negocjuje z USA. Kluczowe będzie, czy Trump wykorzysta taryfy do konkretnych umów, czy popadnie w chaos. Na razie świat handlu stanął na głowie, a my patrzymy, czy to geniusz, czy katastrofa.
Choć Trump widzi w taryfach sposób na odbudowę przemysłu USA, eksperci ostrzegają przed inflacją, recesją i zerwaniem powojennego porządku handlowego. Negocjacje mogą złagodzić napięcia, ale na razie obie strony stoją w miejscu.







Tagi
Bitcoina i inne kryptowaluty kupisz w prosty i bezpieczny sposób na giełdzie zondacrypto.

Newsletter Bitcoin.pl

Więcej niż bitcoin i kryptowaluty. Najważniejsze newsy i insiderskie informacje prosto na Twój email.

Dbamy o ochronę Twoich danych. Przeczytaj naszą Politykę Prywatności