
Sławomir Mentzen o kryptowalutach. Wywiad z kandydatem na Prezydenta RP.
Podczas kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych temat Bitcoina i kryptowalut zajmował istotne miejsce w debacie publicznej. W Polsce wybory prezydenckie odbędą się już w najbliższą niedzielę. Wśród kandydatów ubiegających się o urząd Prezydenta RP, to Sławomir Mentzen najczęściej odnosił się do kwestii związanych z cyfrowymi aktywami. W przeprowadzonym przez nas wywiadzie przedstawia swoje stanowisko w tej sprawie. Sławomir Mentzen o kryptowalutach mówi m.in. w kontekście regulacji unijnych, pozycji Polski w Europie oraz roli instytucji finansowych. Zapraszamy do lektury.
Mateusz Czarny: Pana wcześniejsze wypowiedzi sugerują, że widzi Pan w Polsce potencjał na stanie się europejskim liderem w adopcji kryptowalut, podobnie jak Stany Zjednoczone próbują to robić na swoim podwórku. Czy średniej wielkości kraj, taki jak Polska, może realnie konkurować z globalnymi potęgami, zwłaszcza w obliczu restrykcyjnych regulacji Unii Europejskiej? Co mogłoby nas wyróżnić na tym polu?
Sławomir Mentzen: Prawdą jest, że UE bardzo agresywnie przejmuje kolejne kompetencje państw narodowych i dąży do zacieśnienia i ujednolicenia pętli regulacyjnej u wszystkich państw członkowskich. Nowe przepisy europejskie (MICA) bardzo zaszkodzą zarówno przedsiębiorcom działającym w branży kryptowalut jak i wszystkim ich użytkownikom. Należy zaznaczyć, że Polska ma przecież wpływ na tworzone w UE prawo i powinna przeciwstawiać się tym regulacjom już na etapie ich tworzenia. Polscy politycy mają fatalny zwyczaj zgadzania się na wszystko, co proponują ideowi zamordyści w UE, żeby następnie w debacie krajowej rozkładać ręce, mówić że oni tych szkodliwych przepisów to wcale nie chcą, tylko UE ich wymaga.
Wracając do Pańskiego pytania. Oczywiście pozycja Polski jak i całej UE przez złe regulacje osłabnie. Natomiast to nie znaczy, że nie nie możemy wycisnąć z tych przepisów tyle ile się da. MICA narzuca bardzo restrykcyjne wymagania dla firm kryptowalutowych chcących działać na terenie UE. Daje jednak również możliwość działania w całej Unii po uzyskaniu licencji w dowolnym państwie członkowskim. Rynek UE będzie oczywiście upośledzony przez eurokratów, ale w dalszym ciągu będzie to (jeszcze) olbrzymi kawałek tortu, gdzie będzie chciała działać cała masa podmiotów.
NIC, absolutnie NIC nie stoi na przeszkodzie, żeby Polska stała się najprzyjemniejszym państwem, gdzie można by się o taką licencję na działalność w całej UE starać. Moglibyśmy zachęcić wszystkie firmy globalne oraz europejskie do rejestrowania się właśnie u nas. Wszystkie te firmy płaciłyby podatki oraz (niemałe) opłaty licencyjne właśnie w Polsce. To u nas by musieli zatrudniać pracowników do obsługi milionów klientów na tym rosnącym rynku. Moglibyśmy być jednookim królem w Europie ślepców, który z odrazą respektuje przepisy europejskie, ale robi to tak, żeby wszystkie firmy nie miały absolutnie żadnej wątpliwości, jakie państwo UE wybrać na swoją siedzibę. Niestety, nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, jeżeli powiem, że Polska robi wszystko DOKŁADNIE ODWROTNIE. Polska rękami zarówno poprzedniej jak i obecnej ekipy wypycha i dalej będzie wypychać wszystkie firmy krypto z Polski.
M.C: Jakie działania legislacyjne lub polityczne zamierza Pan forsować, aby Polska była atrakcyjnym miejscem dla inwestorów kryptowalutowych? Czy może Pan wskazać wymierne korzyści, które taki krok przyniósłby polskiej gospodarce w krótkim i długim terminie?
S.M: Ja bym zwyczajnie chciał, żeby Polska nie przeszkadzała Polakom w inwestowaniu w co chcą i jak chcą. To jest bardziej kwestia wolności aniżeli wymiernych zysków. Należy skończyć z szykanowaniem inwestorów kryptowalutowych przez NBP, KNF i banki komercyjne. Wypowiadanie rachunków i blokowanie przelewów zarówno firmom jak i inwestorom indywidualnym działającym na rynku krypto to absolutne kuriozum. Obecnie sektor bankowy nadzorowany przez KNF doprowadził do tego, że największe światowe firmy krypto działające w Polsce, muszą płacić polskie wielomilionowe podatki do polskiego urzędu skarbowego z zagranicznych kont bankowych bo w Polsce nie są w stanie otworzyć konta bankowego.
Chciałbym więc, żeby ludzie i firmy inwestujące w kryptowaluty nie byli traktowani jak obywatele drugiej kategorii. Oczywiście, nie wiem, czy większa ekspozycja Polaków na kryptoaktywa przyniesie Polakom krótko i długoterminowo zysk czy stratę. To zależy oczywiście od tego jak sam rynek będzie sobie radził. Tak jak mówiłem, to jest kwestia traktowania obywateli jak dorosłych ludzi i pozwolenia im wydawania swoich pieniędzy tak jak chcą oni, a nie jak chce tego urzędnik czy pracownik banku.
M.C: Czy uważa Pan, że stworzenie strategicznej rezerwy bitcoina może przynieść Polsce korzyści w kontekście stabilności finansowej i niezależności od tradycyjnych systemów finansowych? Jakie są Pana argumenty za tym pomysłem oraz czy nasza ojczysta rezerwa nie byłaby podobnym rozczarowaniem jak uchwalony niedawno projekt amerykański?
S.M: Pomimo mojej wiary w Bitcoina należy uczciwie powiedzieć, że jest to jednak aktywo dużego ryzyka. Nie wnioskuję zatem aby Polska zainwestowała w niego kwoty tak duże, że ta rezerwa sama w sobie spowodowałaby istotny w skali kraju zarobek w przypadku wzrostu kursu. Nie sądze też, że w przypadku olbrzymich zawirowań w tradycyjnym systemie finansowym taka rezerwa spowodowałaby np. brak problemów z płatnościami zagranicznymi dla całego kraju.
Rynek krypto w tym momencie jest zbyt młody i zbyt mało stabilny, żeby pełnić kluczową rolę w stabilności finansowej na poziomie państwowym. Rezerwa BTC ma być przydatna dla Polski, Polska ma na niej trochę zarobić i dać pewną elastyczność w tym skostniałym systemie bankowym. Skoro mamy w rezerwie strategicznej NBP koronę norweską to tym bardziej powinniśmy mieć BTC. Nie ma być jednak gamechangerem dla Polski. Ma byc gamechangerem dla rynku krypto w Polsce. Ma to być wyraźny sygnał, że jeżeli jakakolwiek firma ze świata chce funkcjonować w Europie, to Polska jest tym miejscem gdzie się traktuje kryptowaluty przyjaźnie, a nie wrogo.
M.C: Jako kandydat Konfederacji stawia Pan na wolność gospodarczą. Rynek kryptowalut często kojarzony jest z praniem pieniędzy czy finansowaniem innych nielegalnych działań. Czy to ryzyko to po prostu nieunikniony koszt wolności, który warto ponieść? Jak znaleźć równowagę między deregulacją, a zapewnieniem bezpieczeństwa obywatelom?
S.M: Rządy zawsze dążą do ograniczania wolności jednostki, tłumacząc to bezpieczeństwem społeczeństwa. Jestem otwarty na dyskusję o tym, gdzie ta granica między wolnością a bezpieczeństwem musi zostać postawiona. Równocześnie jestem absolutnie pewny, że w tym momencie jest ona postawiona absurdalnie zbyt blisko pozornego bezpieczeństwa. Co gorsza, realia są takie, że na ten moment możemy walczyć jedynie o nieprzesuwanie tej granicy jeszcze dalej. Więc tak, w tym momencie należy zwiększać wolność tak mocno jak się tylko da, nawet kosztem pozornego bezpieczeństwa.
M.C: Przeniesienie tradycyjnych usług finansowych czy administracji publicznej – jak podatki czy rejestracja nieruchomości – na blockchain brzmi jak rewolucja. Czy dzisiaj przyniosłoby to Polsce więcej korzyści, takich jak większa efektywność i przejrzystość, czy raczej chaos wynikający z niedojrzałości technologii i braku przygotowania społeczeństwa na takie zmiany?
S.M: Szczerze mówiąc, nie jestem wielkim zwolennikiem blockchainu jako takiego. Jestem zwolennikiem pieniądza opartego o blockchain, a konkretniej Bitcoina. Nie wykluczam oczywiście, że mogą istnieć konkretne zastosowania tej technologii do użycia w administracji publicznej i jeżeli będą miał w niej coś do powiedzenia, to na pewno będę na takie rozwiązania patrzył przychylnym okiem. Nie uważam jednak, że samo zastosowanie blockchaina będzie tutaj kluczowe. Blockchain to tylko narzędzie, narzędzie które może dawać pewne wymierne korzyści, dużo ważniejsze jest jednak to kto i jak będzie z niego korzystał.
M.C: Czy przeprowadzanie międzynarodowych transakcji rozliczeniowych np. za surowce lub inne produkty przy użyciu technologii blockchain oraz kryptowalut jako środka płatniczego, niesie za sobą jakiekolwiek przewagi względem systemu TradFi?
S.M: Oczywiście, że tak. Bitcoinem można płacić prawie natychmiastowo i nie trzeba się pytać nikogo o pozwolenie. System finansowy jest zaprojektowany właśnie tak, żeby był pod kontrolą, więc korzystanie z niego zawsze będzie mniej lub bardziej ograniczone. Wszystko zależy od tego czy nadzorca systemu nas w tym momencie lubi, czy nie lubi. Dla większości zarówno użytkowników indywidualnych lub nawet państw ograniczenia wynikające z nadzoru są pomijalne, bo nadzorca ich “lubi”. Problem zaczyna się robić kiedy akurat z jakichś przyczyn znajdziemy się po drugiej stronie barykady względem nadzorcy. Problemy mogą mieć właśnie zarówno pojedyncze osoby jak i całe państwa. Bitcoin nie stwarza nikomu i nigdzie żadnych problemów i to jego olbrzymia przewaga.
Druga część wywiadu dostępna jest pod materiałem wideo.
Sławomir Mentzen o kryptowalutach na NBX 2025
Kandydat na urząd prezydenta RP z ramienia Konfederacji wystąpił w marcu tego roku na znanym branżowym evencie Next Block Expo w Warszawie. Cały materiał z jego prelekcji dostępny jest na oficjalnym kanale YouTube.
Czy Sławomir Mentzen zlikwiduje podatek od kryptowalut?
Mateusz Czarny: Proponuje Pan likwidację podatku od kryptowalut, co z pewnością ucieszyłoby inwestorów i czytelników Bitcoin.pl. Czy taki sam los spotka podatek od wszystkich innych zysków kapitałowych, także lokat bankowych? Jak zamierza Pan zrównoważyć budżet państwa po takiej decyzji i przekonać do niej sceptyków?
Sławomir Mentzen: Całość wpływów z podatku Belki to około 10 mld zł. Nie jest to kwota, która zachwieje naszym budżetem. W pierwszej kolejności należy usunąć podatek od lokat, od odsetek z obligacji, a następnie wywalić cały podatek od dochodów kapitałowych.
M.C: Tradycyjny sektor bankowy od wieków trzyma finansowy tron, ale blockchain rzuca mu śmiałe wyzwanie. W jaki sposób zamierza Pan naciskać na banki, by ustąpiły miejsca anonimowym, zdecentralizowanym technologiom? Czy wielkie korporacje powinny same dostrzec szansę w transformacji, czy raczej potrzebują politycznego impulsu, by ruszyć z miejsca?
S.M: Trzeba jasno powiedzieć, że nie wszyscy ludzie są w stanie wykorzystać pełnię możliwości kryptowalut. Jestem pewien, że ludzie przyzwyczajeni do systemów bankowych nie są w stanie przetrzymywać w bezpieczny sposób swoich kluczy prywatnych. Tacy ludzie będą musieli korzystać z pośredników, którzy będą zabezpieczać środki swoich klientów. Innymi słowy, banki będą dawały możliwość przetrzymywania np. BTC na rachunkach. Takie rachunki nie będą się praktycznie niczym różnić od rachunków walutowych obecnie oferowanych przez banki. Jestem przekonany, że zdecydowana większość użytkowników kryptowalut będzie z nich korzystała nie mając pojęcia co to jest self-hosted wallet i nie mając do końca świadomości, że takie coś w ogóle istnieje. Banki same zaczną takie usługi oferować, jak tylko pozwoli im na to KNF oraz zobaczą taką potrzebę rynku.
Wiem, że takie korzystanie z Bitcoina jest “wbrew sztuce”. Wiem, że osłabia to wielki atut BTC - brak zaufanej trzeciej strony “pozwalającej” nam zrobić transakcje. Uważam jednak, że sama MOŻLIWOŚĆ wypłacenia swoich środków z dowolnego banku na swój własny portfel będzie miała niebywale dobre skutki. Po pierwsze, ci którzy czują potrzebę mieć 100% kontroli nad swoimi środkami, zachowają taką możliwość. Po drugie samo istnienie konkurencji dla banków w postaci prywatnych portfeli użytkowników będzie wymuszać na bankach normalne traktowanie klientów i np. dostarczanie regularnych proof of reserve środków klientów.
Oczywiście istnieje ryzyko polityczne polegające na tym, że władza zabroni (lub baaaardzo utrudni) posiadania prywatnych portfeli i swoje kryptowaluty trzeba będzie trzymać w banku. Wtedy z wszystkich plusów BTC zostanie w sumie tylko jego ograniczona podaż, która również w pewien sposób zostanie rozwodniona poprzez system rezerwy cząstkowej.
M.C: Jakiś czas temu w sieci zrobiło się głośno o tym, że liczną część zespołu OpenAI stanowią Polacy i osoby polskiego pochodzenia. Czy Pana zdaniem naprawdę możliwe jest doprowadzenie do tego, aby uczynić z Polski światowego lidera innowacji, a co za tym idzie, sprowadzić rodzime talenty z powrotem do kraju?
S.M: Nie mamy w tym momencie zasobów technologicznych (procesory obliczeniowe) ani finansowych, żeby stać się światowym liderem. To nie znaczy oczywiście, że powinniśmy ten temat całkowicie odpuścić. Na tym polu też oczywiście blokuje nas UE i to dwutorowo. Z jednej strony poprzez absurdalną politykę energetyczno-klimatyczną mamy zdecydowanie za drogi prąd, co swoją drogą odczuli czytający to górnicy. Z drugiej zaś strony, UE zaczęła oczywiście to, co umie “najlepiej” czy regulować nowo tworzący się rynek. Regulacja UE nakładająca większe obowiązki raportowania i ograniczająca wachlarz działania nie uchroni Europy przed zagrożeniami związanymi z AI, ona spowoduje, że UE nie będzie miała żadnego wpływu na tworzone w Chinach czy USA projekty. Próba ograniczenia złych skutków AI poprzez spowolnienie działania pracy nad swoim AI, ma tyle samo sensu co próba ograniczenia złych skutków broni atomowej, poprzez nie produkowanie swojej i zdanie się na łaskę innych.
Na starcie więc mamy utrudnione zadanie, ale to dalej nie znaczy, że musimy się poddać, ponieważ mamy w ręce wcale nie takie słabe karty, właśnie dzięki zdolnym Polakom. Na ten moment nie ma pewności, że siła AI będzie zależeć tak mocno od energii elektrycznej i mocy centrów obliczeniowych. Ludzki mózg zużywa nieporównywalnie mniej energii i danych uczących niż AI dorównująca w pewnych aspektach człowiekowi. Wiemy więc na 100%, że technologia może się niesamowicie rozwinąć i jest przed nią olbrzymie pole do ulepszeń. Niekoniecznie to ulepszenie musi iść drogą coraz to większej mocy obliczeniowej i zużywania więcej energii. AI może już za kilka lat być odpowiedzialna za pokaźną część “pracy” wykonywanej w gospodarce. Dobrze by było, żeby polska gospodarka mogła korzystać z polskiego oprogramowania i nie musiała płacić zagranicznym dostawcom, którzy dodatkowo mogą wykorzystywać dostęp do AI w ramach rozgrywki geopolitycznej.
Jestem przekonany, że dostęp do technologii AI powinien być rozpatrywany w kategoriach zasobów strategicznych. Tak jak dostęp do ropy naftowej czy gazu ziemnego. Oczywiście, na ten moment nie jest to jeszcze ta skala, dlatego nie musimy jako państwo wydawać na to miliardów dolarów, raczej powinno to być w granicach “grubych milionów”. W tej dziecinie powinniśmy zaufać specjalistom i naukowcom i pozwolić im z większą swobodą tworzyć centra badań nad AI, gdzie powstałaby polska myśl AI z wykorzystaniem polskich talentów, o których Pan wspomniał.
Niestety polska klasa polityczna kompletnie nie rozumie rewolucji AI (tak jak nie rozumie rewolucji krypto swoją drogą) i jej doniosłych konsekwencji. Dlatego też zaraz po wyborach polskie instytucje zajmujące się AI zostały potraktowane jak nieistotne paśniki do rozdawania synekur. Uważam, że ważne jest, aby wysłać jednoznaczny sygnał, że państwo polskie chce tworzyć coś wielkiego i ważnego. Że nastawienie polityczne jest w tym temacie stałe i niezmienne. Taka stabilność połączona z nie najgorszym finansowaniem powinna przekonać wielu specjalistów do powrotu, a wielu do pozostania w Polsce. Proszę nie zapominać, że Polska jest najlepszym miejscem do życia na świecie, więc bardzo często wystarczy, żebyśmy ludzi zwyczajnie nie zniechęcali.
Wybory prezydenckie 2025 tuż za rogiem - czy blockchain przyjdzie na ratunek?
Mateusz Czarny: Czy uważa Pan, że technologia blockchain mogłaby znaleźć zastosowanie w systemie wyborczym, na przykład poprzez zwiększenie przejrzystości i bezpieczeństwa procesu głosowania? Jakie widzi Pan potencjalne korzyści i ryzyka takiego rozwiązania?
Sławomir Mentzen: Tematyka głosowania przez internet jest skomplikowana. Mam świadomość, że głosowanie przez internet pewnie by spowodowało zwiększoną frekwencję wśród ludzi młodych - to jest głównie mój elektorat. Jestem prawie pewien, że to właśnie fakt, że elektorat rządzących Polską od 20 lat partii by z tej opcji nie skorzystał, jest powodem, dla którego takie rozwiązanie nie zostało wprowadzone. Mimo to, nie jestem zwolennikiem głosowania przez internet. Wszelkie scentralizowane systemy odpadają oczywiście w przedbiegach z uwagi na brak zaufania do organizatorów wyborów. Systemy zdecentralizowane dają tutaj pewne nadzieje, ale wiążą się jednak z kilkoma ryzykami, które moim zdaniem są (przynajmniej na ten moment) sumarycznie zbyt duże, żeby postulować taki system.
Główne ryzyko to pojawienie się setek tysięcy martwych dusz, które by uzyskały prawo głosu. Przypominam, że Elon Musk czyści w tym momencie bazy danych amerykańskich instytucji z milionów 150 latków. Możemy mieć kontrolę nad tym, czy my mamy swój własny anonimowy klucz do głosowania. Możemy mieć też pewność, że nasz głos został poprawnie policzony. Możemy mieć nawet kryptograficzną pewność, że żaden głos nie został wrzucony znikąd do puli głosów. Nie możemy mieć jednak pewności, że ten kto ma kontrolę nad bazą wyborców, nie dopisał martwych dusz do puli wyborców i nie wygenerował istotnej liczby poprawnych technicznie, ale nieuprawnionych w rzeczywistości kluczy.
Takie ryzyko oczywiście istnieje i teraz. Jednak konieczność pojawienia się osobiście w lokalu wyborczym w danym dniu czyni taki atak całkowicie nieskalowalnym. W przypadku głosowania elektronicznego jedynym ograniczeniem jest fantazja oszukującego i jego opanowanie, żeby nie przesadzić, bo oszustwo mogłoby się wydać zbyt oczywiste. I tutaj płynnie przechodzimy do drugiego problemu. Prawdziwie dobry system oparty przypuszczalnie na blockchainie i np. technologii zero knowledge proof, byłby systemem nieprawdopodobnie wręcz skomplikowanym. Zarówno pod względem teoretycznym, jak i praktycznej implementacji. Byłby on jakkolwiek zrozumiały jedynie dla wąskiej grupy specjalistów, dla zdecydowanej większości Polaków nie byłby w gruncie rzeczy rozróżnialny od magii. Nie świadczy to absolutnie źle o Polakach, po prostu kryptografia stojąca za niezbędnymi rozwiązaniami jest zwyczajnie bardzo skomplikowana i często kontrintuicyjna.
Doskonale znamy bezczelne sposoby na manipulowanie wynikami wyborów poprzez np. zmiany granic okręgów wyborczych w USA. To są przypadki dające w miarę małą przewagę, a bardzo łatwo zauważalne i zrozumiałe przez wyborców, a mimo tego stosowane na masową skalę. W przypadku tak skomplikowanego systemu, jak głosowanie przy użyciu zaawansowanej kryptografii, malutka, absolutnie niezauważalna i niezrozumiała dla wyborców, zmiana dokonana np. pod pretekstem “podniesienia standardów bezpieczeństwa” może całkowicie wypaczyć jego istotę i dać olbrzymią nieuczciwą przewagę aktualnie panującym. Nie mam wątpliwości, że rządzący nie mieliby moralnych oporów, żeby się o coś takiego pokusić.
M.C: Jakie są Pana osobiste doświadczenia z inwestowaniem w kryptowaluty i jak wpłynęły one na Pana decyzję o promowaniu ich w polityce? Czy dostrzega Pan w nich realną szansę na zwiększenie swojego poparcia w nadchodzących wyborach prezydenckich, czy raczej jest to marginalny temat w Pana kampanii? Dlaczego inni kandydaci nie szukają na tym polu swojej przewagi?
S.M: Kryptowaluty nie są jednym z kluczowych elementów mojej kampanii, ale w moim programie jest punkt dotyczący uwolnienia rynku kryptowalut. Mówię o kryptowalutach z powodów ideowych, nie wiem, jak to wpływa na moje poparcie. Inni kandydaci nie poruszają tematyki kryptowalut, ponieważ jest im ona zbyt obca. Oni nie wiedzą do końca, czym są kryptowaluty, a nawet jakby wiedzieli, to by się nie zgadzali z ich ideą. W zasadzie wszystkie inne partie w Polsce od lat walczą z gotówką, zwiększają inwigilacje systemu bankowego. Oni są przeciwnikami wolności. Gdyby chcieli, żeby można było robić anonimowe transakcje to by przecież nie zakazywali kart płatniczych na okaziciela czy anonimowych kont bankowych.
Młodzież może nie pamiętać, ale kiedyś można było normalnie w banku kupić anonimową kartę płatniczą i płacić nią w sklepie czy przez internet. Bitcoin powstał w kontrze do opresyjnych rządów, nic więc dziwnego, że reprezentanci tych rządów nie są entuzjastami kryptowalut. UE prowadzi obecnie operację mającą na celu zrównanie kryptowalut do tradycyjnych rynków i objęcia ich takimi samymi restrykcjami. Im bardziej kryptowaluty tracą swojego ducha i swoje właściwości, tym więcej zwolenników będą miały. Musimy walczyć o to, żeby kryptowaluty zostały z nami takimi, jakie są.
Czy Prezydent może zrewolucjonizować branżę kryptowalut bez wsparcia Sejmu?
Mateusz Czarny: Zostając prezydentem RP nie będzie miał Pan pełni swobody i realnych możliwości realizacji swoich obietnic wyborczych, nawet stosując metody perswazji względem rządu, o których chętnie wspomina Pan w swojej kampanii wyborczej. Nie mogę zatem nie zapytać, czy Pana środowisko polityczne w pełni podziela wyrażane przez Pana poglądy na temat kryptowalut, oraz czy do kolejnych wyborów parlamentarnych będziecie iść z podobnymi postulatami?
Sławomir Mentzen: W szczegółach możemy się oczywiście różnić, natomiast ogólny kierunek mamy taki sam. Wolność, w tym wolność gospodarcza jest bardzo ważna, dlatego oczywiście przed wyborami parlamentarnymi dalej będziemy popierali uwolnienie kryptowalut.
Sławomir Mentzen dla czytelników serwisu Bitcoin.pl
Sławomir Mentzen: Dziękuję za rozmowę. Na koniec chciałbym podkreślić, że możemy się w wielu sprawach nie zgadzać, możemy mieć różne spojrzenie na rzeczywistość. Ale niezależnie od tego, nie da się zaprzeczyć, że jestem jedynym politykiem, który od wielu lat nie tylko posiada kryptowaluty, ale też pozytywnie się o nich wypowiada i dąży do uwolnienia rynku kryptowalut. Jeżeli chcecie, żeby kryptowaluty wreszcie zaczęły być traktowane w Polsce normalnie, to nikt poza mną, nie daje na to żadnej nadziei.
Mateusz Czarny: Dziękuję za rozmowę.
Miłośnik kryptowalut i Trader. Dziennikarz z pasji, na służbie od blisko 4 lat. Historia, ekonomia i biohacking to moje pasje.
Miłośnik kryptowalut i Trader. Dziennikarz z pasji, na służbie od blisko 4 lat. Historia, ekonomia i biohacking to moje pasje.
Newsletter Bitcoin.pl
Więcej niż bitcoin i kryptowaluty. Najważniejsze newsy i insiderskie informacje prosto na Twój email.
Dbamy o ochronę Twoich danych. Przeczytaj naszą Politykę Prywatności