
Przed nami starcie mocarstw? USA tracą, Chiny zyskują. Jak to wpłynie na gospodarkę i kryptowaluty?
Żyjemy w czasach przełomu: okres, w którym USA były jedynym mocarstwem, się skończył, co ma swoje konsekwencje. I najtragiczniejsze jest to, że w ten sposób wracamy do "normalności".
Kilka mocarstw, a nie jedno
Każdy obecny 30- i 40-latek nauczył się żyć w czasie, w którym to światem rządzą Amerykanie. Odkąd sięgamy pamięcią to ta nacja rozwiązywała konflikty, wysyłała swoje wojska, gdzie robiło się gorąco, to jej filmy oglądaliśmy w kinach i uczyliśmy się jej języka w szkole. To jednak ewenement.
Przez wieki świat był zawsze podzielony: o panowanie nad nim walczyły różne królestwa i cesarstwa, najczęściej położone w Europie, co sprawiało, że to Stary Świat wywoływał największe wojny na świecie. Wojna trzydziestoletnia, wojna siedmioletnia, wojny napoleońskie, I i II wojna światowa - łączy je to, że kluczowymi rozgrywającymi w nich byli Europejczycy.
Ostatni globalny konflikt na tyle wyniszczył i wykrwawił Europę, że ta straciła swoją pozycję. Wielka Brytania i Francja na dobre przestały być imperialnymi koloniami. Ich miejsce zajęły USA. To one zaczęły kontrolować szlaki transportowe i najważniejsze miejsca, kluczowe dla światowej geopolityki. Pozostawał jeszcze Związek Radziecki, ale w końcu i on upadł. Początek lat 90. XX w. rozpoczął okres amerykańskiej hegemonii. Co było w kontekście historii ludzkości czymś naprawdę dziwnym. Wszelkie odchylenia w końcu mają kiedyś swój finał.
USA nie chcą, ale wzmacniają Chiny
Wszystko zmieniło się tak naprawdę po dekadzie. W 2001 r. okazało się, że USA można zaatakować na ich własnym terytorium, co wytrąciło Amerykanów z ich błogiego snu. Dwie wieże World Trade Center runęły. Ich nazwa była symboliczna. Po kilku latach okazało się, że wolny, światowy handel to główny wróg Waszyngtonu.
Tak, USA od dekad są piewcami wolnego rynku. Dlaczego? Ponieważ idea ta wzmacnia najsilniejszych. Okazało się jednak, że elity amerykańskie popełniły ogromny błąd. Zaczęły przenosić produkcję poza USA, m.in. do Chin, które konkurowały niskimi kosztami pracy. Amerykańscy szefowie dużych korporacji zarabiali krocie tylko na marży - produkowali tanio, sprzedawali drogo. Gospodarka Stanów Zjednoczonych oparła się na usługach, nowoczesnych start-upach, a "brudne" prace zrzuciła na inne kraje.
Powyższe brzmi wspaniale, ale po latach okazało się, że idea ta uderzyła w samych Amerykanów. Stany, które żyły z produkcji zaczęły mieć problemy gospodarcze. Najlepszym przykładem jest pas rdzy - stany Michigan, Indiana, Ohio i Pensylwania, w których swoje fabryki mieli producenci samochodów, zaczęły rejestrować spore przyrosty bezrobotnych. Jednocześnie rozwijały się Chiny, które stawały się światową montownią. Na przekształceniach tych zyskała też Polska, która została niemal włączona gospodarczo do Niemiec i stanowiła bazę produkcyjną Berlina.

Chiny wykorzystały tę okazję w 110%, po czasie zaczęły produkować już nie tylko dla innych krajów, ale wspierać swoich rodzimych biznesmenów, w tym tych z rynku nowych technologii. Huaweii urósł na światowego gracza na rynku elektroniki. Tylko w pierwszym kwartale 2025 roku firma zajęła pierwsze miejsce na globalnym rynku smartwatchy (zgodnie z danymi agencji analitycznej IDC). W 2024 r. Xiaomi znalazło się na 3. miejscu producentów smartfonów na świecie - po Apple i Samsungu. W tle widzimy rozwój AliExpress czy innych chińskich gigantów.
Podsumowując, USA wzmocniły globalizacją i wolnym rynkiem Chiny, a te wykorzystały nieuwagę rywala i wykorzystały okazję. Stały się gospodarczym gigantem.
Amerykanie otrząsnęli się dopiero przy pandemii koronawirusa, gdy okazało się, jak świat jest zależny od produkcji z Państwa Środka, nawet w tak banalnej sprawie jak maseczki higieniczne.
III wojna światowa?
Elity z USA zrozumiały, że, co prawda, nadal dzięki armii kontrolują szlaki komunikacyjne (a to daje im mandat imperium), ale przecież Chiny i na tym polu mogą rzucić im wyzwanie. Mało tego, już rzuciły, tyle że w dość pokrętny sposób.
Po epoce odkryć geograficznych świat zaczął polegać na morskich szlakach komunikacyjnych. Oznaczało to, że kto rządził na morzach i na wybrzeżach, ten władał światem. Na tym fundamencie swoją potęgę zbudowała Wielka Brytania, a potem USA. Straciły na tym Chiny, Indie i Persja, które przez wieki wykorzystywały Jedwabny Szlak, system dróg, które były rdzeniem światowego handlu.
Pekin wpadł więc na pomysł, by reaktywować ten szlak, ale w nowej wersji, w oparciu o nowe technologie. I tak powstała idea Nowego Jedwabnego Szlaku, który połączyć ma Chiny z Europą i Bliskim Wschodem. W maju wystartowała już linia kolei Iran-Chiny. Kolejne projekty - koleje i autostrady - są realizowane. Jeżeli zostaną ukończone i będą dostatecznie drożne, USA znajdą się w pułapce: będą kontrolować szlaki morskie, ale te stracą częściowo na atrakcyjności.
Co pozostaje USA? Rzucenie Chinom wyzwania. Oczywistym wyborem wydaje się wojna, która jednak dla Waszyngtonu stanowiłaby wielkie zagrożenie, bo nigdy w swojej historii nie walczył on z tak groźnym przeciwnikiem. Do tego nie może zaatakować Chin tak jak w przeszłości innych państw w regionie - Wietnamu czy Korei Północnej. Wojna lądowa byłaby na tak wielkim terenie trudna. Naloty z lotniskowców? Także odpadają z powodu sieci wojsk antyrakietowych, które bronią wybrzeża. Pozostają proxy wars, które już obserwujemy na Ukrainie (pozycję USA stara się w imieniu Chin osłabić Rosja) czy na Bliskim Wschodzie.

Wojna na Ukrainie odgrywa tu szczególne znaczenie. Jeżeli Rosja ostatecznie pokona Ukrainę, może zaatakować państwa bałtyckie, które są członkami NATO. Jeżeli USA nie odeprą tego ataku, podważy to ich wiarygodność i cały światowy system po prostu przewróci się jak domek z kart. Po prostu inni sojusznicy Amerykanów zaczną zastanawiać się nad ich wiarygodnością.
O to samo chodziło zresztą w ostatnich dniach na Bliskim Wschodzie. USA nie mogły porzucić Izraela, bo ten jest ich aliantem w regionie.
Konsekwencje dla gospodarki
Wszystko to prowadzi nas do wniosku, że świat czeka teraz przebudowanie. USA starają się jak na razie walczyć z Chinami na polu gospodarczym, m.in. wprowadzając cła na ich produkty. Jak już wiemy, same negocjacje zatrzęsły rynkami finansowymi, w tym kryptowalut. Wątpliwe, by skończyło się na tegorocznej rozgrywce. Biały Dom będzie nadal grał m.in. na osłabienie swojej waluty, by wzmocnić eksport.
Do tego Chiny i ich sojusznicy będą dążyć do eliminacji dolara amerykańskiego z międzynarodowych rozliczeń, co także może mieć ogromne konsekwencje. Jeżeli plan ten choćby częściowo się powiedzie, szczególnie na rynku ropy, nadpodaż dolara wróci na rynki USA, co może wywołać wysoką inflację.
Na to wszystko nakłada się coraz bardziej napięta sytuacja geopolityczna. Słabnięcie USA będą wykorzystywały wrogie w stosunku do Amerykanów kraje, które mogą próbować podważać hegemonię mocarstwa.
Oczywiście, wszystko to potrwa wiele lat. Przed nami więc może nawet dekada wojen celnych i kinetycznych. Będzie wpływało na gospodarkę: upadki znanych nam marek i powstawanie nowych, zawirowania na giełdach akcji, kryptowalut oraz walut fiat. Za dekadę obudzimy się w innym świecie.
Kryptowaluty w wojennych realiach
Na koniec zastanówmy się jeszcze, jak to wszystko wpłynie na rynek kryptowalut. Ostatnie lata pokazały nam, że bitcoin i altcoiny drożeją w czasach dodruku. W okresie pandemii COVID-19, kiedy to do zamkniętych w ramach lockdownów ludzi wysyłano dolarowe czeki, kryptowaluty zyskiwały mocno na wartości. Inne zjawisko można było obserwować w 2025 r. - najpierw wyceny spadły w wyniku rozpoczęcia wojny celnej, jaką rozpętał Donald Trump, a następnie w efekcie rozgrzania na nowo konfliktu na Bliskim Wschodzie.
Każdy rok mówi nam więc o bitcoinie coś nowego. Jest on częściowo bezpieczną przystanią - zyskuje w czasie okresu niszczenia pieniądza, ale w czasie, gdy zagrożony jest pokój na świecie lub gospodarka trzęsie się w posadach, inwestorzy raczej się go pozbywają.
Co stanie się, gdy sytuacja wymknie się mocno spod kontroli i wybuchnie III wojna światowa? Wystarczy spojrzeć na wykres, który pokazuje, jak zachowywał się rynek akcji amerykańskich w czasie poprzedniego globalnego konfliktu.
Sam atak III Rzeszy na Polskę nie przerwał wzrostów, które w tym czasie trwały na parkiecie w USA. Spadki zaczęły się krótko po ataku Niemiec Na Francję i były niemal nieprzerwanie kontynuowane aż do momentu, gdy alianci nie zaczęli zyskiwać nad Berlinem wyraźnej przewagi na niebie, a dokładniej do udanego nalotu na Lubekę. To ostatnie wydarzenie rozpoczęło hossę.

Czy z bitcoinem byłoby tak samo? Możliwe, bowiem obecnie kryptowaluta jest coraz mocniej utożsamiana z USA, z kolei w Chinach jest de facto zakazana. Jeżeli na froncie lepiej radziłyby sobie siły amerykańskie, kurs bitcoina mógłby rosnąć, w przeciwnym razie - spadać. Oczywiście to pewne przypuszczenie, wiele zależałoby od tego, w jakim regionie toczyłyby się walki i dokładnie kto z kim by walczył.
Podsumowanie
Przez ostatnie blisko dwie dekady świat zaczął ulegać przekształceniom. Ład, który powstał po zimnej wojnie, uległ rozpadowi i obecnie na jego gruzach powstaje łowy - co najmniej dwubiegunowy, z Chinami i USA. Proces ten potrwa wiele lat i będzie wpływał i na gospodarkę, i na giełdę, w tym kryptowaluty. Przyniesie też za sobą wojny. Dla każdego inwestora koniecznością staje się już nie tylko analizowanie polityki monetarnej USA i innych głównych państw na mapie, ale też wydarzeń geopolitycznych.
Na rynku kryptowalut od 2013 r. Współorganizowałem pierwsze w Polsce konsultacje społeczne w Sejmie dotyczące technologii blockchain, a także Polski Kongres Bitcoin, w ramach którego wystąpił Andreas Antonopoulos. Współpracowałem z posłami na Sejm RP, w celu przygotowania interpelacji na temat takich kwestii jak: kryptowaluty, CBDC czy technologia blockchain. Interesuje się historią, ekonomią, polityką i oczywiście technologią blockchain.
Na rynku kryptowalut od 2013 r. Współorganizowałem pierwsze w Polsce konsultacje społeczne w Sejmie dotyczące technologii blockchain, a także Polski Kongres Bitcoin, w ramach którego wystąpił Andreas Antonopoulos. Współpracowałem z posłami na Sejm RP, w celu przygotowania interpelacji na temat takich kwestii jak: kryptowaluty, CBDC czy technologia blockchain. Interesuje się historią, ekonomią, polityką i oczywiście technologią blockchain.
Newsletter Bitcoin.pl
Więcej niż bitcoin i kryptowaluty. Najważniejsze newsy i insiderskie informacje prosto na Twój email.
Dbamy o ochronę Twoich danych. Przeczytaj naszą Politykę Prywatności