Premier Mateusz Morawiecki wyjaśnił, jak jego rząd walczy z inflacją

Wczoraj odbyła się konwencja wyborcza PiS-u. W jej trakcie premier Mateusz Morawiecki wypowiedział się na temat problemu inflacji.

Morawiecki mówi o inflacji

W czasie panelu gospodarczego konwencji wyborczej Prawa i Sprawiedliwości premier Mateusz Morawiecki został zapytany m.in. o strategię jego rządu dot. walki z inflacją.

Amortyzujemy skutki inflacji dla zwykłych ludzi, ale jednocześnie zmniejszamy inflację poprzez różnego rodzaju działania, które kumulują pieniądz w jednym miejscu i nie dopuszczają do tego, by inflacja rosła

– powiedział.

Dodał, że walka z inflacją musi być prowadzona w taki sposób, by nie działo się to kosztem gospodarstw domowych. Gwałtowny spadek aktywności gospodarczej doprowadziłby bowiem do wzrostu bezrobocia i jedynie pogłębienia kryzysu.

To ma być model walki z inflacją, przy którym ludzie nie będą tracić pracy i będą mieli większą szansę na przetrwanie w tym trudnym otoczeniu gospodarczym. Są takie propozycje naszych oponentów, żeby likwidować zdobycze socjalne, wtedy zmniejszyłaby się ilość pieniądza w gospodarce i [miałby miejsce] spadek inflacji. Tak się działo 3 razy – w latach 90, na początku 2000 i w latach 2010-13. To oznaczałoby tragedie ludzkie, zwiększenie poziomu emigracji, my tego nie chcemy. Nie daliśmy się wcisnąć w to, żeby likwidować inflację działaniami antyspołecznymi

– kontynuował.

Jego słowa można wpisać w szerszą narrację obozu władzy. Niedawno prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński stwierdził, że “inflacja spada bardzo szybko. Skończył się płaskowyż, zaczął się ruch w dół. Inflacja leci na łeb, na szyję”.

W kwietniu inflacja obniżyła się do poziomu najniższego od roku, co przewidywaliśmy od paru miesięcy i mówiliśmy mimo wielu krytykom

– dodał.

Czy politycy PiS pokonają inflację?

Pytanie brzmi: czy strategia walki z inflacją, jaką obrał rząd PiS, jest prawidłowa? Można mieć co do tego wątpliwości. W kwietniu 2023 roku inflacja wyniosła 14,7% rok do roku. W marcu – 16,1 procent. Widać więc, że faktycznie ceny rosną w coraz mniejszym tempie. Tyle że cel inflacyjny NBP wynosi 2,5% (z dopuszczalnym przedziałem odchyleń na poziomie 1 punktu procentowego). Ostatnie odczyty to jednak nadal dużo powyżej tego pułapu. Pokazuje to, że wciąż jesteśmy daleko od ostatecznego pokonania problemu. Zajmie nam to zapewne parę lat.

Oczywiście likwidacja programów socjalnych pomogłaby w realizacji powyższej misji władz monetarnych. Rząd nie może jednak do tego dopuścić z powodu faktycznych obaw związanych z potencjalnym kryzysem (zubożeniem społeczeństwa, jakie miałoby wtedy miejsce), ale też faktu, że jesienią odbędą się wybory do Sejmu i Senatu (zabranie Polakom 500+ przełożyłoby się na spadek poparcia dla PiS-u).