za

Jak psuto w przeszłości pieniądz na świecie. Część 4. Średniowiecze

W poprzedniej części naszej opowieści (jeśli jeszcze jej nie przeczytaliście, polecamy jej lekturę; artykuł znajdziecie w tym miejscu) opisaliśmy wam początki pieniądza w Imperium Rzymskim, a także powody, dla których te ostatecznie upadło. Dziś przeskoczymy dalej na naszej linii czasu. Wraz z upadkiem Rzymu rozpoczęło się średniowiecze. Gospodarka przeistoczyła się w swoją nową formę, ale zarazem pieniądz toczyły podobne choroby, co poprzednio.

Historia uczy, że koniec zawsze jest początkiem

Ten wątek naszej opowieści wyda się wam chyba dość przerażająco podobny do tego, co teraz doświadczamy. Albo dokładniej: co możemy doświadczyć zdaniem ekspertów już w najbliższych latach. Od razu uspokajamy: nie, nie czekają nas najazdy hord dzikich ludów. Już jednak zmiana systemu gospodarczego, jak najbardziej tak.

historia blockchainPo kolei jednak. Imperium Rzymskie było tworem, który przetrwał pięć wieków. Jego początku to tak naprawkę koniec I w. p.n.e. (ta data będzie u wielu budzić kontrowersje, ale zakładamy, że początek imperium to niejako powstanie cesarstwa), zaś koniec to V w. n.e. Rzymianie rządzili niemal całą Europą (poza jej wschodnimi rubieżami) i północną częścią Afryki. Zdobyli też Azję Mniejszą. Pod kątem znaczenia geopolitycznego cesarstwo było istotniejsze od obecnej Unii Europejskiej, zaś Morze Śródziemne było wewnętrznym morzem tego wielkiego państwa.

Gdy ten kolos upadł, załamała się też gospodarka. O ile w przypadku cesarstwa możemy mówić o pewnej globalizacji (nie bez powodu Rzymianie tak chętnie budowali drogi, które pomagały nie tylko w przemarszu wojsk, ale też w handlu), to już lata po jego upadku to okres powstawania lokalnych państewek, a przez to też mniejszych rynków.

To wszystko przełożyło się też na monety. Te nie zniknęły, ale przybrały formę lokalną. Innymi słowy każdy władca miał swoją monetę. To trochę tak jakby dziś upadło euro i na rynkach odrodziły się marki niemieckie, franki francuskie, itd.

Monety także służyły władcom do tego, by promować swój wizerunek i imię. Prokop z Cezarei pisał o królach Franków, że ci “nakazali bić monetę złotą ze swoim wizerunkiem, a nie cesarskim, jak zwyczaj nakazuje”.

Problemem było jednak coś innego. Złoto w tym okresie było w posiadaniu najbogatszych. Do odrodzenia się gospodarek konieczne były monety. Jak jednak je bić w momencie, gdy Europa cierpiała na deficyt tego kruszcu? Monet ogólnie brakowało i dotyczyło to całego kontynent. Niejako to też było powodem krucjat do Ziemi Świętej. Nie chodziło o zbawienie duszy przez grzesznych rycerzy. Ci zresztą w ich okresie grzeszyli ponad miarę. Chodziło o dostęp do złota. O tym jednak opowiemy później.

Wyprawy krzyżowe to tak naprawdę dopiero XII w. By zrozumieć, co działo się wcześniej, musimy cofnąć się do ok. 670 r. W państwie Franków, którzy mieli chyba ambicje odbudowany choćby części dawnego imperium Rzymu, zaczęto bić srebrne denary.

To ja rządzę mennicą!

Pozostańmy na chwilę u Franków. Za panowania Pepina Małego (Krótkiego) i Karola Wielkiego – to lata 751-814 – dokonano ważnej reformy, tj. ujednolicono wzór monet. Przy okazji poddano proces ich bicia pod kontrolę władcy. Z jednej strony to świetny pomysł w czasach chaosu. Z drugiej, jak wiemy, takie podejście do pieniądza oznacza jedno: liczmy się z tym, że król wcześniej czy później wpadnie na różne “ciekawe” koncepcje w efekcie psujące monety, które są w obiegu.

Podstawową jednostką w systemie Franków był funt (libra) o wadze 490 g. Dzielił się na 20 solidów. Solid to zaś 12 denarów. To ważne, bowiem denarowy system pojawił się też potem np. we Włoszech i w Hiszpanii, a później w Niemczech, Czechach, Polsce i na Węgrzech. Z czasem zaczęto bić też ćwierć- i półdenary (oboles).

Brzmi to dobrze, ale niestety władcy nie byliby sobą, gdyby nie postanowili wykorzystać swojej kontroli nad monetami. Czeski kronikarz Kosmas pisał, że “żadna klęska, żadna zaraza ani śmiertelność (…) więcej by nie zaszkodziły ludowi bożemu niż częsta zmiana i pogarszanie monety.”  Królowie nie lubili jednak konkurencji i tak fałszerzy monet karano wlewając im do gardła wrzącą wodę lub roztopiony ołów. Co ciekawe, to nie odstraszało tych ostatnich w kontynuowaniu procederu.

Gdzieś w okresie XI-XII w. w Europie nastąpił jednak znaczny rozwój gospodarczy. Był napędzony głównie wspomnianymi krucjatami, z których przywożono złoto. Warto zauważyć, że dziś w podręcznikach do historii często zauważa się, że papież Urban II, który zwołał pierwszą wyprawę krzyżową, zrobił to m.in. z powodu “przeludnienie” Europy. To bzdura, bowiem początkiem XI w. zachodnią część naszego kontynentu zamieszkiwało ok. 12-15 mln. osób. Dopiero 300 lat później liczba ta wzrosła do ok. 50 mln. Nie chodziło też o względu religijne czy ideologiczne. Nie, krucjaty rozpoczęto głównie z powodów gospodarczych. Mniejsza jednak o to. Ważniejsze, że w Europie nastąpił wspomniany rozwój gospodarczy. Co prawda okupiony krwią, ale kto zawracałby sobie tym głowy…

Psucia ciąg dalszy

Dobra koniunktura nie zatrzymała jednak procesu psucia pieniędzy. Trwałość tych ostatnich było nierzadko uzależniona od stanu gospodarki. Jeśli kraj był bogaty, władca – teoretycznie – mógł pozwolić sobie na emisję lepszych monet. O stanie ówczesnych pieniędzy najlepiej świadczy jednak fakt, że w XII w. na rynkach pojawiły się brakteaty (od. łac. bractea – liść). Płacono nimi głównie na terenie Europy Wschodniej (też w Polsce) i Skandynawii. Jak sama nazwa wskazuje, były to monety na tyle cienkie, że stempel na nich można było przybić jedynie na jednej stronie. Doszło nawet do tego, że ludzie nie chcieli nimi płacić, więc należności regulowano w zbożu czy… piwie (właściwie ten system przerwał do dziś…). Władzy oczywiście nie podobało się takie podejście niewdzięcznych poddanych. Karano więc każdego, kto nie chciał przyjmować brakteatów w ramach handlu.

I to nie pomagało. Na terenie Niemiec pojawiły się w rezultacie w obiegu waluty oddolne, czyli takie, których nie emitowali władcy. Miały one postać srebrnych sztabek. Brzmi mało wygodnie i niepraktycznie, prawda? Było jednak sposobem na obejście prawa, a tym samym nie narażanie się na karę ze strony władzy. Monety mógł bić tylko król, ale już sztaby… teoretycznie każdy. To świetny przykład na to, że wszelkie nakazy i zakazy ze strony polityków i tak zawsze są obchodzone przez ich poddanych…

Ci pierwsi robili jednak co mogli. Cesarz Fryderyka II ostatecznie zakazał korzystania ze sztabek. Nie pomogło. Rynek oddolnie stworzył nawet pewien system produkcji sztab. Najpopularniejszą jednostkę wagową stała się marka (grzywna) kolońska o wadze 234 g. Sztaby zaczęto nawet stemplować, by potwierdzać ich autentyczność. Stały się nawet swego rodzaju oddolną walutę Europy.

CDN.

Bitcoina i inne kryptowaluty kupisz w prosty i bezpieczny sposób na giełdzie zondacrypto.

Tagi
Autor

Na rynku kryptowalut od 2013 r. Współorganizowałem pierwsze w Polsce konsultacje społeczne w Sejmie dotyczące technologii blockchain, a także Polski Kongres Bitcoin, w ramach którego wystąpił Andreas Antonopoulos. Współpracowałem z posłami na Sejm RP, w celu przygotowania interpelacji na temat takich kwestii jak: kryptowaluty, CBDC czy technologia blockchain. Interesuje się historią, ekonomią, polityką i oczywiście technologią blockchain.

Newsletter Bitcoin.pl

Więcej niż bitcoin i kryptowaluty. Najważniejsze newsy i insiderskie informacje prosto na Twój email.

Dbamy o ochronę Twoich danych. Przeczytaj naszą Politykę Prywatności