Złoto nadal rośnie

Kurs złota przebił już poziom 1 900 dolarów za uncję. Oznacza to cenę najwyższą od 2011 roku. Wiele wskazuje na to, że kruszec przebije wkrótce nawet historyczny pułap – 1 921 USD.

Złoto walczy o nowy rekord

Wakacje to, jak się okazuje, idealny czas na handel złotem. Kruszec najpierw przebił na wykresie poziom 1 800 USD, a teraz do tego 1 900 USD. Tak naprawdę niewiele brakuje już do pułapu 1 921 dol. z 2011 r.

Od początku tego roku złoto podrożało zaś o ok. 25 proc., zaś w ciągu ostatnich 2 lat o 55 proc. Eksperci z Goldman Sachs sugerują, że kurs nie tylko przebije ATH, czyli wspomniane 1 921 USD, ale ostatecznie doleci do 2 000 USD za uncję.

Początek kryzysu, jakiego nie widział świat?

Dlaczego jednak złoto tak mocno rośnie? Odpowiedź jest prosta. Nie chodzi tylko o kryzys gospodarczy, który rozpoczął się w pierwszym kwartale tego toku, ale też o to, jak działają politycy i banki centralne, by z nim walczyć. Urzędnicy idą bowiem po najniższej linii oporu (zapewne ma to związek np. z tym, że np. w USA w tym roku odbywają się wybory prezydenckie i władze chca uzyskać szybki efekt swoich programów ratunkowych) i stosują luzowanie ilościowe. Innymi słowy, dodrukowują pieniędzy. Może to pompować giełdę i pomóc obywatelom przetrwać pierwszy okres kryzysu. W USA każdy obywatel otrzymał 1200 USD i 500 USD na każde dziecko.

Z pozoru brzmi to logicznie. Tyle że może mieć okropne konsekwencje w dłuższej perspektywie, a w takiej patrzą na rynki inwestorzy z rynku kruszców.

O co chodzi? Wypuszczenie na rynki ogromnej ilości nowych pieniędzy – euro czy dolarów – doprowadzi wcześniej czy później do wysokiej inflacji. Słabsze gospodarki mogą nawet przećwiczyć na własnej skórze wariant Niemiec z lat 20., kiedy to Republika Weimarska doznała hiperinflacji.

Z kolei złoto i srebro, które też mocno rośnie na wykresie, są uważane za tzw. safe haven, bezpieczne przystanie na czas kryzysu i okresu wysokiej inflacji.  Stąd możemy spodziewać się dalszych skoków cen tych kruszców.