Wenezuela: Strony bitcoinowe ofiarą przypadkowej blokady

Socjal-populistyczny rząd Wenezueli nie słynie raczej z przestrzegania wolności słowa. Stąd wiadomość o zablokowaniu w tym kraju dostępu do większości giełd BTC, oraz stron innych bitcoinowych startupów nie wywołała zdziwienia, wszak podobną blokadę próbowano wprowadzić w Rosji w styczniu tego roku.

 

Socjal-populistyczny rząd Wenezueli nie słynie raczej z przestrzegania wolności słowa. Stąd wiadomość o zablokowaniu w tym kraju dostępu do większości giełd BTC, oraz stron innych bitcoinowych startupów nie wywołała zdziwienia, wszak podobną blokadę próbowano wprowadzić w Rosji w styczniu tego roku.

 

Rzekoma blokada szybko jednak została zdjęta i okazała się pokazem niekompetencji rządowych informatyków, a może po prostu ich zwykłym błędem.

Problem z dostępem do wielu stron związanych z Bitcoinem użytkownicy odnotowali w czwartek rano (czasu lokalnego). Zablokowane były nie tylko giełdy, ale również popularne portale, takie jak CoinDesk czy Blockchain.info. Szybko okazało się, że dostępu nie mają jedynie internauci korzystający z łącz największego w Wenezueli operatora internetu CANTV, niegdyś firmy prywatnej, obecnie kontrolowanej przez rząd. Wniosek wydawał się prosty. Wenezuelska waluta, bolivar, jak wiele w Ameryce Południowej, podlega silnej inflacji (obecnie 1 złoty jest wart 570 bolivarów). Handel dolarem amerykańskim jest pod silną kontrolą rządu, Bitcoin jest zyskującą na popularności alternatywą. Logicznym zatem było założenie, że rząd wytoczył wojnę Bitcoinowi.

Wkrótce jednak okazało się, że zablokowane strony łączy jeszcze jedna cecha – wszystkie mianowicie korzystały z pośrednictwa CloudFlare, jako zabezpieczenia przed atakami DDoS. Dodatkowo sprawdzono, że również niezwiązane z Bitcoinem strony korzystające z CloudFlare mają ten sam problem. Członkowie facebookowej grupy Bitcoin Venezuela (liczącej, co ciekawe, ponad 6000 członków) przeprowadzili „internetowe śledztwo”, które wykazało, że routing pakietów z sieci CANTV do CloudFlare wpada w nieskończoną pętlę. Następnie sama CloudFlare, zaalarmowana przez administratorów niedostępnych stron, potwierdziła ten fakt i wykazała, że błąd nastąpił po stronie CANTV.

Niepotwierdzone informacje od anonimowych pracowników CANTV sugerują, że była to nieudolna próba zablokowania któregoś z popularnych w Wenezueli serwisów, prawdopodobnie DolarToday, który między innymi podaje czarnorynkowe kursy walut i niezależne od rządu wiadomości. Tak czy inaczej, w czwartek wieczorem czasu lokalnego blokada została zdjęta.

Incydent wywołał także poboczną dyskusję na temat roli CloudFlare w infrastrukturze bitcoinowych giełd i startupów. Każdy biznes powiązany z Bitcoinem jest praktycznie bez przerwy narażony na ataki DDoS. Ustawienie serwerów za CloudFlare jest wręcz narzucającym się rozwiązaniem problemu, bo z jednej strony jest skuteczne, z drugiej zaś tanie. Nieliczne giełdy korzystają z alternatyw, np. giełdy BitStamp i BitFinex używają Incapsuli. W tej sytuacji każda poważniejsza awaria CloudFlare powoduje zniknięcie znacznej części „bitcoinowego Internetu”. Jeszcze gorzej sprawy by się miały w przypadku udanego włamania do infrastruktury CloudFlare. Sposób działania CF powoduje, że zaszyfrowany ruch HTTPS jest rozszyfrowywany przez CloudFlare i ponownie szyfrowany. Ewentualny włamywacz miałby więc dostęp do rozszyfrowanego ruchu między giełdami a ich klientami. Do tego dochodzą podejrzenia sugerujące współpracę CloudFlare z NSA (CloudFlare jest firmą amerykańską), dającą agencji szpiegowskiej dostęp do rozszyfrowanego ruchu. Co prawda nie ma dowodów na taką współpracę, ale jest to całkiem wyobrażalne.

Ten problem nie jest nowy, ale popisowa akcja wenezuelskich administratorów spektakularnie zademonstrowała skalę zagrożenia. O ile sama sieć Bitcoina, jako system rozproszony, jest mało wrażliwa na podobne blokady, o tyle nie można tego powiedzieć o biznesie, jaki dookoła Bitcoina istnieje.

 

Fotografia na licencji Creative Commons: flickr.com