za

Jak psuto w przeszłości pieniądz na świecie. Część 15. Koniec historii?

2020-06-11
Dla wnikliwych
1,5% dla maluszka

W poprzedniej części (znajdziecie ją tutaj) dobrnęliśmy do momentu, gdy ZSRR upadł. USA stały się światową potęgą. Co działo się dalej?

Historia dobiegła końca?

“Koniec historii” – taki slogan często pojawiał się w mediach i debatach publicznych początkiem lat 90. Zapewne z perspektywy dzisiejszego obserwatora sceny politycznej i gospodarczej brzmi to naiwnie, by nie powiedzieć idiotycznie. Jak ludzie mogli wtedy wierzyć w to, że świat dotrwał do momentu, gdy wszystkie kraje będą w pokojowy sposób przechodzić na demokrację (pomińmy fakt, że niektóre narody kulturowo nie pasują do tego modelu rządzenia), wojny ustaną, a wszędzie zagości wolny rynek? Liberałowie potrafią niestety często nazbyt unieść się w przestworza.

By zrozumieć opisaną wyżej naiwność, warto nakreślić tło tamtych wydarzeń. W 1989 r. upadł komunizm. Kraje bloku wschodniego zaczęły wprowadzać u siebie reformy wolnorynkowe. Z różnym natężeniem. W literaturze przedmiotu możecie spotkać się nawet z opinią, że Leszek Balcerowicz należał do radykałów, więc i Polska przeszła transformację gospodarczą dość ciężko (zwłaszcza ucierpieli ci, którzy nie potrafili odnaleźć się w nowej rzeczywistości).

Radykalne zmiany Balcerowicza

Balcerowicz nie był wcześniej znany. Jego reformy były jednak słuszne. Pozwolił zamykać nierentowne państwowe przedsiębiorstwa. Ponadto zakazał finansowania deficytu budżetowego przez NBP i wprowadził jeszcze parę ułatwień dla firm. Poza tym pojawiły się niepopularne decyzje: wprowadził popiwek (podatek od „nadmiernych wynagrodzeń”) i nałożył na przedsiębiorstwa handlujące z zagranicą obowiązek odsprzedaży NBP dewiz po sztywnym kursie. Umożliwił też stworzenie systemu zasiłków przy zwolnieniach grupowych. Ustanowił także tzw. „kotwicę antyinflacyjną” – sztywny kurs złotówki do dolara (9500:1) na okres od stycznia 1990 r. do maja 1991 r. Ponadto wystąpił o pomoc do MFW i podjął rozmowy z Klubem Paryskim i Klubem Londyńskim w sprawie odroczenia spłat kredytów.

Rozpoczął też reformy monetarne. W 1991 r. kurs złotego został zdewaluowany z poziomu 9500 zł za jednego dolara to 11 100 zł za 1 USD. Usztywniono go względem koszyka pięciu walut. W październiku wprowadzono też system codziennej dewaluacji. Tempo spadku kursu ustalono na 1,8 proc. miesięcznie. System ten działał aż do 1997 r. Potem przez około dwa lata kurs był już tylko częściowo sterowany, zaś 12 stycznia 1999 r. kurs złotówki oparto na popycie i podaży.

Wcześniej, 1 stycznia 1995 roku, wprowadzono do obiegu też nowe pieniądze. Po denominacji nowy 1 złoty był równowartością 10 000 zł starych. Wróciły grosze. Stare pieniądze były jednak w obiegu jeszcze do 1 stycznia 1997 roku. Było to ostatnim krokiem w walce z hiperinflacją. Dla zobrazowania: w 1994 r. miesięczne pensje oscylowały w granicach 10-20 milionów złotych; za gazetę płacono 5 do 10 tysięcy złotych; litr mleka kosztował ponad 5 tysięcy zł; kilogram cukru blisko 10 tysięcy zł; cena wódki wahała się między 70-80 tys. zł.

Reformy Balcewicza można oceniać różnie. Były jednak konieczne, choć faktem jest, że uderzyły w tych obywateli, którzy nie rozumieli idei wolnego rynku. W efekcie pobudziły do działania populistów pokroju Andrzeja Leppera, który stanął na czele ruchu rolniczego, a potem partii Samoobrona i, jak deklarował, walczył o walkę z nierównościami społecznymi.

To tyle o Polsce. Zresztą polecamy wam nasz cały cykl dot. psucia pieniądza w naszym kraju na przestrzeni wieków, który znajdziecie pod tym linkiem.

Świat kryzysów

Spójrzmy na inne kraje. W Ameryce Łacińskiej wdrażano mniej znany na naszym kontynencie Plan Brady’ego, którego założeniem było ustabilizowanie tamtejszych walut.

USA angażowały się też w reformy w Rosji, która powstała na nowo jako samodzielne państwo po rozpadzie ZSRR. Okazało się jednak, że wdrażanie wolnego rynku w byłych krajach komunistycznych (właściwie te nadal nimi były na pewnych poziomach – nie da się ot tak zmienić ludzkiej mentalności) to dość szalone przedsięwzięcie. Amerykanie nie potrafią zresztą do dziś zrozumieć, że nie dla wszystkich demokracja i wolny rynek są czymś w pełni zrozumiałym i oczywistym, czego dowodem są choćby próby organizacji wolnych wyborów np. w Iraku po obaleniu Saddama Husajna. Nie inaczej było w przypadku Rosji. Reformy wolnorynkowe sprawiły jedno: w tym kraju powstała silna oligarchia,a nierówności społeczne tylko się pogłębiły. Stabilność państwa była początkowo zagrożona przez niestabilnego emocjonalnie prezydenta Borysa Jelcyna, który by tłumić zamieszki wprowadzał na ulicę wojsko. Warto odnotować, że sytuacja pod kątem stabilności politycznej zmieniła się dopiero, gdy władzę na Kremlu objął Władimir Putin. To jednak temat na inny artykuł.

W krajach stabilizujących dopiero swoje gospodarki dochodziło zaś do kolejnych kryzysów. Ich mieszkańcy doświadczali aprecjacji walut, ujemnego bilansu płatniczego lub gwałtownych odpływów kapitału. W 1994 r. doszło do kryzysu finansowego w paru krajach postkomunistycznych. Wtedy też załamały się finanse meksykańskie. Ponownie USA ruszyły na pomoc południowemu sąsiadowi i znowu – nie dlatego, że były tak wspaniałomyślne. Chodziło o to, że zagrażało to stabilizacji ich samych . Przypomina to trochę sytuację w której pomagamy, sąsiadowi, któremu płonie mieszkanie, by drażniący nozdrza dym nie przeszedł do naszego lokum. Zresztą rzuca to też zupełnie inne światło na programowy Mur Donalda Trumpa, którym ten promował się w wyborach prezydenckich w 2016 r., czy np. niechęć Niemców do pomagania Grekom w czasie kryzysu finansowego. Po prostu państwa pomagają innym, gdy jest to w ich interesie (nie bez przyczyny Polska zainterweniowała na Ukrainie w czasie Pomarańczowej Rewolucji), ale po jakimś czasie obywatele silniejszych krajów zaczynają być zirytowani tym, że muszą stale pomagać słabszym (w ich mniemani ci drudzy są nierzadko obibokami).

W 1997 r. kryzys gospodarczy nastąpił z kolei w Czechach. Nasi południowi sąsiedzie przeprowadzili reformy w łagodniejszej formie niż my. Tym samym nie doznali dużego skoku bezrobocia. Szkodliwe skutki tej lękliwej transformacji doznali jednak właśnie w 1997 r., gdy wpadli w pewną stagnację.

W podobnym okresie kryzys wybuchł też w Azji. W Japonii zła koniunktura utrzymywała się od początków lat 90. Nienajlepszą kondycję nie poprawiały katastrofy naturalne jak np. trzęsienie ziemi w Kobe, które uderzyło w rynek firm ubezpieczeniowych.

Rok 1997 był też fatalny dla Tajlandii i Hongkongu, który właśnie wtedy został przekazany Chinom, co sprawiło, że nastąpił odpływ kapitału inwestorów, którzy obawiali się tego, co Pekin zamierza robić z nowym nabytkiem. W listopadzie wybuchał nawet panika giełdowa w Hongkongu. Kolejne kryzys wybuchały w Korei Płd., Malezji i Indonezji.

W kolejnym roku kryzys wybuchł też w Rosji. W sierpniu doszło do paniki na parkiecie. W 1999 r. kryzys przetoczył się przez Brazylię.

Z kolei rok 2000 to oczywiście pęknięcie bańki dotcomów w USA…

Jak widać w 2. poł. lat 90. nie doszło do globalnego kryzysu, ale pojedyncze kryzysy wybuchały w poszczególnych krajach na niemal całym globie.

I nie, to nie był koniec historii…

CDN.

Bitcoina i inne kryptowaluty kupisz w prosty i bezpieczny sposób na giełdzie zondacrypto.

Tagi
Autor

Na rynku kryptowalut od 2013 r. Współorganizowałem pierwsze w Polsce konsultacje społeczne w Sejmie dotyczące technologii blockchain, a także Polski Kongres Bitcoin, w ramach którego wystąpił Andreas Antonopoulos. Współpracowałem z posłami na Sejm RP, w celu przygotowania interpelacji na temat takich kwestii jak: kryptowaluty, CBDC czy technologia blockchain. Interesuje się historią, ekonomią, polityką i oczywiście technologią blockchain.

Newsletter Bitcoin.pl

Więcej niż bitcoin i kryptowaluty. Najważniejsze newsy i insiderskie informacje prosto na Twój email.

Dbamy o ochronę Twoich danych. Przeczytaj naszą Politykę Prywatności