za
rewolucja francuska

Francja: kraj, który musiał zmuszać obywateli do płacenia swoją walutą

2020-01-25
Ciekawostki
Zondacrypto gielda kryptowalut 2650

Ach, Francja i jej słynna rewolucja, która wprowadziła ponoć równość i sprawiedliwość. Do tego dała nam podwaliny pod demokrację i pokazała, że rządy ciemiężących lud elit mogą zostać łatwo obalone. Vive la France! – aż chce się zakrzyknąć. Tyle że prawda o Rewolucji Francuskiej jest trochę inna, a to, co dziś uczy się nas w szkołach, to tylko czubek góry lodowej. Zwłaszcza nie wspomina się o ekonomicznych eksperymentach rewolucjonistów. Ci byli bowiem całkiem nieźli w gilotynowaniu władców, ale gorzej radzili się z gospodarką.

Francja się buntuje

francja
Ludwik XIV – twórca potęgi Francji

“Nic” – zapisał w swoim dzienniku król Francji Ludwik XVI. Nie wiemy, w jakich warunkach powstał ten “wstrząsający” twist fabularny w jego pamiętniku. Może władca napisał to chwilę przed zaśnięciem. A może dopiero co miał wybrać się na kolację. W każdym razie pokazuje to, jak mało znaczyło dla niego to, co stało się w Paryżu. Był bowiem 14 lipca 1789 r. Lud stolicy zdobył Bastylię. Dziś uczy się nas o tym, jakby było to przełomowe wydarzenie w dziejach świata. Współczesnych chyba aż tak nie zafascynowało.

Może temu, że Bastylia w tym czasie była wiezieniem dla… siedmiu osób. Do tego jej cele nie przypominały scenerii ze studiów do praktyk sado-maso. Każdy z więźniów mógł przywieźć tam ze sobą własne meble, książki i inne prywatne przedmioty. Posiłki jadali oni wraz z komendantem twierdzy, a tej ostatniej strzegła garstka żołnierzy-inwalidów. To tak jakby dziś do ochrony więzień brano osoby z grupą inwalidzką. W każdym razie zdobycie tej “twierdzy” nie było niczym nadzwyczajnym. No może zabito w jego trakcie wspomnianego komendanta, ale – jak pokazuje dziennik Ludwika – nie było w jego oczach niczym wielkim i przełomowym.

Dlaczego jednak w ogóle lud Paryża zbuntował się wobec królowi? Francja była wtedy krajem ogromnych kontrastów. Prawdopodobnie dzisiejsi zwolennicy walki z nierównościami społecznymi pokroju Adriana Zandberga i jego kompanów z partii Razem dostaliby palpitacji serca. Faktycznie jednak kraj był w ruinie. Miał zacofany system finansowy, co było niejako skutkiem ubocznym bańki Kompanii Missisipi (więcej o tym znajdziecie w tym miejscu), ale też nazbyt rozbudowaną administrację. Nie wspominając już o rozpasaniu dworu w Wersalu. Król do obsługi swoich stajni zatrudniał aż 1500 osób. Do tego dochodziły armie żołnierzy i urzędników. Co faktycznie mogło uchodzić za niesprawiedliwe to fakt, że na to wszystko łożył prosty lud. Duchowieństwo i szlachta poprzez swoje wpływy polityczne sprytnie omijały przykrą konieczność płacenia danin publicznych.

Taki system nie mógł trwać wiecznie. W pewnym momencie Francja zaczęła pokrywać bieżące wydatki z przyszłych przychodów. Trudno to nazywać inaczej, niż życiem na kredyt.

Król chyba nawet dostrzegł to, że wcześniej czy później całość się zawali i zatrudnił jako ministra finansów bankiera Jacquesa Neckera. Ten miał kilka ciekawych pomysłów, którymi można było uzdrowić publiczne finanse. Niestety te nie spodobały się szlachcie i duchowieństwu, którym to grupom żyło się we Francji całkiem dobrze.

Odwołanie Neckera ze stanowiska ministra wywołało lawinę. Niektórzy sugerują nawet, że było to prawdziwym powodem wybuchu rewolucji. Po prostu mieszczaństwo wierzyło, że to on jest ostatnią deską ratunku i wprowadzi do systemy finansowo-podatkowego kraju zmiany. Dymisja jego osoby przekreśliła te nadzieje. Mieszczanie i inne stany powołały do życia Zgromadzenie Narodowe. Stary ład zaczął się walić.

Nowe pieniądze

Warto w tym momencie dodać, że w 1789 r. we Francji już od dwóch dekad w obiegu były papierowe pieniądze, tzw. bony kasowe. Te zastąpiono jednak nowymi banknotami, które zostały zabezpieczone zarekwirowanymi przez rewolucjonistów nieruchomościami. W obieg wypuszczono pierwsze asygnaty, które emitowano do połowy kolejnego roku. Zabezpieczenia w postaci posiadłości ziemskich odpowiadały sumie 400 mln liwrów. Obywatele mieli początkowo duże zaufanie do nowych pieniędzy. Do tego banknoty oprocentowano, tym samym stały się one czymś na miarę papierów wartościowych. We wrześniu 1790 r. nowe asygnaty pozbawiono już oprocentowania.

francjaNiestety rewolucjoniści nie potrafili racjonalnie gospodarować. Dość szybko poszli szlakiem wytyczonym przez Wersal i zaczęli wydawać więcej, niż uzyskiwali wpływów. Byli jeszcze nawet w gorszej sytuacji niż Ludwik, bowiem bali się korygować swojego kursu, co wynikało z lęku przed ludem, który przecież jeszcze niedawno pokazał że potrafi zamienić się w dziką bestię o tysiącach głów. Rewolucjoniści poznali uroki prymitywnej demokracji. Gdy władza jest zależna od ogółu społeczeństwa nie zawsze mówimy tu o światłej demokracji. Czasami taki ustrój krępuje podejmowanie potrzebnych, ale zarazem niepopularnych decyzji. A przynajmniej tak było wtedy we Francji.

Ideałem przemian były wtedy dla wielu intelektualistów USA. Niestety ci ostatni lubią w swoim zachwycie przymykać oczy na pewne niedociągnięcia. Tak jak w XX w. dali nabrać się na raj na ziemi w postaci ZSRR, tak w czasie rewolucji zapominali, że narodziny Stanów Zjednoczonych były związane z wielkim bólem. A ten dotyczył zwłaszcza inflacji. W latach 1777-1780 Amerykanie doznali bolesnych skoków cen.

Teraz inflacja miała uderzyć w rewolucyjną Francję. W tle trwała rewolucja i wojna z krajami, które nie chciały dopuścić do rozlania się rewolty poza granice tego szalonego kraju.

Rewolucjoniści musieli opłacać swoje armie, a do tego doszło marnotrawstwo dot. administracji. Ta ostatnia i tak była niesprawna, bowiem ściąganie podatków nie działało jak należy. Nawet przymusowa pożyczka od obywateli, która miała miejsce w 1793 r. przyniosła tylko 20 proc. spodziewanej kwoty.

Fiatom śmierć!

Żołnierzy i urzędników trzeba było jednak nadal opłacać. Dlatego też uruchomiono maszyny drukarskie i zaczęto dodruk waluty. Ceny zaczęły szaleć. Za funt mięsa, za który w czasie monarchii płacono 6 sou, w 1793 r. należało już oddać 20 sou. Jak rewolucjoniści zamierzali z tym walczyć? Podobnie jak wieki wcześniej cesarz upadającego Imperium Rzymskiego, Dioklecjan. Wprowadzono ceny maksymalne i surowe kary dla spekulantów. Efekt? Ci ostatni i tak działali mimo kar, zaś na rynku jeszcze bardziej zaczęło brakować towarów, bowiem producentom nie opłacała się produkcja. Rzeźnik wolał zachować mięso dla siebie, niż sprzedawać je za zbyt niskie kwoty. Podobnie z chlebem postępował piekarz i inni specjaliści w swoich branżach.

W 1795 r. asygnaty były już warte 10 proc. nadrukowanej na nich wartości. Rok później… 1 proc. Władza musiała wręcz ogłosić, że każdy, kto nie będzie chciał posługiwać się oficjalną walutą, trafi pod gilotynę. I to nie pomogło. Ostatecznie 19 lutego tłum zniszczył maszyny drukarskie do emisji banknotów. Do tego bowiem stopnia lud znienawidził pieniądze, którymi musiał się posługiwać. 4 lutego 1797 r. ogłoszono, że pieniądze papierowe są nieważne.

Sytuacja materialna Francji zaczęła poprawiać się dopiero po pierwszych sukcesem militarnych Napoleona, ale to już temat na inną opowieść…

Bitcoina i inne kryptowaluty kupisz w prosty i bezpieczny sposób na giełdzie zondacrypto.

Tagi
Autor

Na rynku kryptowalut od 2013 r. Współorganizowałem pierwsze w Polsce konsultacje społeczne w Sejmie dotyczące technologii blockchain, a także Polski Kongres Bitcoin, w ramach którego wystąpił Andreas Antonopoulos. Współpracowałem z posłami na Sejm RP, w celu przygotowania interpelacji na temat takich kwestii jak: kryptowaluty, CBDC czy technologia blockchain. Interesuje się historią, ekonomią, polityką i oczywiście technologią blockchain.

Newsletter Bitcoin.pl

Więcej niż bitcoin i kryptowaluty. Najważniejsze newsy i insiderskie informacje prosto na Twój email.

Dbamy o ochronę Twoich danych. Przeczytaj naszą Politykę Prywatności