Próbowałem kiedyś dyskutować na podobne tematy, jednak zauważyłem, że sprawa nie ma na razie rozwiązania, które byłoby zadowalające dla wszystkich (lub nawet dla mnie).
Moim zdaniem problem polega na dwóch przeciwstawionych sobie prawach:
1. prawu do wolności wyboru posiadania i używania własności i decydowania o swoim zdrowiu i życiu (czyli też prawo do jego zrujnowania przez np samobójstwo, alkohol czy narkotyki czy też np.
http://tygodnik.onet.pl/1,51225,druk.html )
oraz 2. prawu do poczucia bezpieczeństwa i decydowania o przeznaczeniu swojej własności oraz decydowania o swoim życiu i zdrowiu (czyli też jak niektórzy uważają prewencji przed zrujnowaniem budżetu na leczenie narkomanów, czy zagrożeniami związanymi z napadami i kradzieżami oraz ogólnego upodlenia społeczeństwa, w którym żyjemy, realizowanego przez potencjalne tabuny gotowych na wszystko i nieprzewidywalnych (poza popędem do środka narkotycznego) uzależnionych)
Problem leży w tym, że dzielimy to samo środowisko i nie da rady teraz oddzielić ludzi którzy wybierają życie narkomana od takich którzy tego dla siebie nie wybierają (chyba, że jakieś wydzielone strefy, dzielnice, miasta przyszłości jak w niektórych filmach). Konsekwencje decyzji jednej grupy zawsze oddziałują na czyjąś wolność. Albo grupa abstynentów narzuca abstynencję pozbawiając wolności wyboru część osób, albo grupa uzależnionych narzuca abstynentom konsekwencje swojego uzależnienia (koszty leczenia, kradzieże, morderstwa itp. nie tylko w celu pozyskania funduszy na środki od których są uzależnieni, ale też np. pobicia w narkotycznym szale [jeden przypadek morderstwa rodziców przez syna na haju znam z drugiej ręki])
Na razie nie wymyśliłem jak można pogodzić te dwa sprzeczne stanowiska ponieważ dziedzina oddziaływania jest niestety wspólna.
Jedyne dość niedoskonałe rozwiązania jakie przyszły mi do głowy, to coś na kształt pozwolenia na broń, gdzie decydowało by się na początku (może nawet jeszcze przed uzależnieniem) i deklarowało, że chce się zażywać legalne, tanie narkotyki itp. kosztem niektórych praw społecznych (np. możliwości zajmowania określonych stanowisk np. pilot, lekarz) czy praw do świadczeń medycznych.
Tutaj dla niektórych problem moralny jest bardzo duży, bo sprowadza się w prostej linii do tego, czy możemy pozwolić/lub zabronić popełnić komuś samobójstwo (już nawet upraszczając w taki sposób, że nie będzie to miało dla nas żadnych negatywnych konsekwencji, jak w przypadku intensywnej "opieki" nad uzależnionymi).
Duże uznanie dla tego, kto jakoś rzeczowo rozwiąże, lub chociaż zbliży się (wskaże kierunek) do rozwiązania tego problemu.